W Rzeszowie, na ulicach Parkowej, Miłocińskiej, Biznesowej, Ofiar Katynia, Senatorskiej i Poselskiej, rośnie niebezpieczny barszcz Sosnowskiego. Olejki tej rośliny zawierają toksyczne substancje, które pod wpływem promieniowania słonecznego wywołują zmiany skórne przypominające oparzenia.
Lokalizacja rośliny jest nam znana, bo to wciąż te same miejsca występowania – powiedziała Małgorzata Wojnowska, dyrektor Wydziału Klimatu i Środowiska Urzędu Miasta Rzeszowa. – A to oznacza, że roślina nie jest usuwana przez mieszkańców albo jest to robione źle. Jeżeli barszcz rośnie na prywatnej działce, za jego usunięcie odpowiada właściciel działki, jeżeli na terenie miejskim – miasto.
Walka z barszczem Sosnowskiego jest trudna, bo roślina się odradza. Trzeba wziąć ją na zmęczenie – mówi Małgorzata Wojnowska. – Musi to zrobić profesjonalna firma, w odpowiednim ubraniu, środkami chemicznymi i mechanicznie – dodaje Katarzyna Sudoł, kierownik Oddziału Ochrony Przyrody i Gospodarki Wodnej w rzeszowskim Ratuszu.
Mieszkańcy zgłaszają występowanie rośliny do ratusza i Straży Miejskiej.
Otrzymujemy ostatnio sporo zgłoszeń z obrzeży miasta. Na każde odpowiadamy. Jedziemy pod wskazany adres, zabezpieczamy miejsce i zgłaszamy również do wydziału klimatu i środowiska
– powiedział nam Marek Kruk, p.o. komendanta.
Małgorzata Wojnowska dodaje, że zanim zmieniły się przepisy, działania były prostsze. Mogliśmy oddziaływać na mieszkańców. Jeżeli nie usunęli barszczu Sosnowskiego, mogliśmy zgłosić to na policję. Teraz wszystkie stanowiska zgłaszamy do Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie, a potem mieszkańcy otrzymują informacje o konieczności usunięcia rośliny. Barszcz trzeba usuwać, zanim wypuści nasiona.
Tekst: Agnieszka Radochońska / Fot.: pixabay