98-letni Antoni Urbański z Rzeszowa z pasją i rozrzewnieniem wspomina młodzieńcze lata. Urodził się na rzeszowskich Budach, których mieszkańcy przed II wojną światową stanowili bardzo zżytą społeczność. Wielu z nich pracowało na kolei, co podczas wojny niejednemu uratowało życie.
Pan Antoni chętnie opowiada o swoich przeżyciach z czasu wojny. Dziś jest jedynym świadkiem egzekucji z 1944 roku, w której Niemcy rozstrzelali 10 Polaków. Co rok uczestniczy w uroczystościach u wylotu ulicy Partyzantów, pod jesionami, przy Pomniku Poległych „10 rąk”.
Historia związana jest z tragedią dziesięciu mężczyzn, rozstrzelanych przez hitlerowców w lutym 1944 roku, za rozbrojenie żołnierza niemieckiej Luftwaffe z jednostki stacjonującej w parku dworskim przez dwóch żołnierzy AK.
11 lutego 1944 roku, w godzinach południowych, u zbiegu ulic Sienkiewicza i Partyzantów pluton Schutzpolizei, rozstrzelał dziesięciu zakładników. Przywieziono ich samochodem z rzeszowskiego więzienia na Zamku. Niemcy ustawili ich nad rowem niedaleko pałacu Jędrzejowiczów i rozstrzelali. Zamordowani przez dwa dni leżeli w rowie. Trzeciego dnia Niemcy nakazali zakopać ciała na żydowskim kirkucie na Czekaju. Zaraz po wyzwoleniu, 15 września 1944 roku, zwłoki ekshumowano i przeniesiono na cmentarz na Pobitnem.
Z panem Antonim Urbańskim i jego córką, panią Reną Fabiańską z Rzeszowa, rozmawia Anna Leśniewska.
Tekst, dźw. i fot.: Anna Leśniewska