Dziś obchodzimy dzień Elvisa Presleya – ikony muzyki i całej popkultury, którego nazwisko znają wszystkie pokolenia. Nieśmiertelne utwory i filmy oraz wyjątkowa charyzma to powody, dla których każdego roku w posiadłości Graceland fani hucznie obchodzą dzień jego urodzin.
Presley urodził się 8 stycznia 1935 roku w Tupelo. W wieku 13 lat wyjechał z rodziną do Memphis, gdzie rozpoczął karierę. W 1954 roku jego pierwszy singiel „That’s all right mama” zdobył popularność w lokalnych rozgłośniach radiowych, a dwa lata później miał już koncie kontrakt z RCA Victor na sumę 40 tysięcy dolarów, wielkie przeboje „Heartbreak Hotel”, „Hound Dog”, „Any Way You Want Me” oraz udział w filmie „Kochaj mnie czule”. To właśnie w grudniu 1956 roku Elvisowi Presleyowi nadano nieformalny tytuł „króla rock and rolla”. W następnym roku zakupił za 100 tysięcy USD słynną posiadłość Graceland.
16 sierpnia 1977 roku świat zszokowała informacja o jego śmierci we własnej posiadłości, na dzień przed planowanym rozpoczęciem trasy koncertowej. Wtajemniczeni wiedzieli jednak, że muzyk miał coraz więcej problemów ze zdrowiem. Oficjalnie podaną przyczyną śmierci było zatrzymanie akcji serca. Pogrzeb odbył się 18 sierpnia 1977 roku, a piosenkarza żegnały tłumy wielbicieli. Został pochowany na cmentarzu Forest Hill. Po tym jak próbowano ukraść jego zwłoki, ponownie pogrzebano go w tzw. Meditation Gardens w Graceland.
Fani nigdy nie mogą pogodzić się ze śmiercią swojego idola, ale w przypadku Elvisa ma to znacznie większy wymiar. Przez lata wiele osób wierzyło, że Presley żyje gdzieś z dala od wielkiego świata, byli też tacy, którzy widzieli go na własne oczy. Powstało mnóstwo teorii spiskowych, na czele z upozorowaniem przez piosenkarza własnej śmierci.
Jeśli ktoś nie ma możliwości, by 8 stycznia odwiedzić Graceland, nic straconego. Zawsze można posłuchać króla we własnym domu i docenić jego wielką klasę
Tekst: Kalbi.pl, fot.pixabay