Sytuacja na Bliskim Wschodzie gwałtownie się zaostrza. Stany Zjednoczone przyłączyły się do konfliktu izraelsko-irańskiego, przeprowadzając nocny atak na trzy irańskie obiekty powiązane z programem nuklearnym. Celem były dwa główne ośrodki wzbogacania uranu – w Fordo i Natanz, a także trzeci obiekt w pobliżu Isfahanu, gdzie, według doniesień, Iran może przechowywać materiały jądrowe.
W odpowiedzi na amerykański atak Iran wystrzelił w kierunku Izraela dwie fale rakiet. Międzynarodowa opinia publiczna z niepokojem obserwuje rozwój sytuacji.
Sekretarz generalny ONZ António Guterres wyraził obawy dotyczące użycia siły przez USA, nazywając je „bezpośrednim zagrożeniem dla międzynarodowego pokoju i bezpieczeństwa”. Zaapelował o deeskalację i przestrzeganie zobowiązań wynikających z Karty Narodów Zjednoczonych.
Unia Europejska również wezwała do zakończenia konfliktu. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen przypomniała, że „Iran nie może mieć bomby atomowej”, natomiast przewodniczący Rady Europejskiej zaapelował o poszanowanie prawa międzynarodowego.
Iran odrzuca te wezwania, oskarżając USA i Izrael o niszczenie procesu pokojowego. Minister spraw zagranicznych Iranu, Abbas Araghchi, stwierdził, że nocny atak Stanów Zjednoczonych „wysadził dyplomację”. Teheran zapowiada odwet.
Zdaniem prof. Macieja Milczanowskiego z Instytutu Nauk o Polityce Uniwersytetu Rzeszowskiego, mimo dużego potencjału militarnego Iran znajduje się w trudnej sytuacji geopolitycznej i trudno mu będzie adekwatnie odpowiedzieć USA.
IAR/Informacyjna Agencja Radiowa/PR24/d IS/w kwi
Oprac. K. Gnatowska








