Władze Syrii ewakuowały w poniedziałek (21.07), z druzyjskiej Suwejdy kilkuset beduińskich cywilów. Operację tę przeprowadzono w ramach zawieszenia broni, wspieranego przez USA i zawartego po tygodniu starć, które doprowadziły do śmierci ponad tysiąca osób. Kolejna grupa ma zostać ewakuowana w ciągu 24 godzin.
W tym artykule
Bojownicy beduińscy będą musieli uwolnić przetrzymywane druzyjki i opuścić prowincje
Siły bezpieczeństwa z Damaszku zostały rozmieszczone wokół miasta Suwejda, a beduińskie klany i zbrojne grupy sunnickie wycofały się z tej miejscowości. Minister spraw wewnętrznych Syrii Anas Chattab zapowiedział, że zawieszenie broni umożliwi uwolnienie jeńców i zakładników oraz wydanie zwłok zabitych.
Syryjskie Obserwatorium Praw Człowieka (SOHR) z siedzibą w Wielkiej Brytanii przekazało, że w ramach porozumienia bojownicy beduińscy będą musieli uwolnić przetrzymywane przez siebie druzyjki oraz opuścić prowincję. SOHR poinformowało, że wielu mieszkańców jest uznawanych za zaginionych. Wśród zabitych Obserwatorium wymieniło 336 druzyjskich bojowników i 298 cywilów z tej mniejszości, z których 194 miało zostać rozstrzelanych na miejscu przez funkcjonariuszy ministerstw spraw wewnętrznych i obrony Syrii. Po stronie rządowej zginęło 342 funkcjonariuszy, a także 21 Beduinów, w tym troje cywilów rozstrzelanych na miejscu przez druzyjskich bojowników. Ponadto 15 żołnierzy rządowych poniosło śmierć w wyniku izraelskich ataków powietrznych.
Beduińscy cywile, ewakuowani w poniedziałek ciężarówkami, autobusami i karetkami pogotowia, zostali przewiezieni do pobliskich obozów dla uchodźców – przekazała agencja Reutera.
Łącznie z Suwejdy ma zostać wywiezionych około 1,5 tys. Beduinów. Lokalne media powiadomiły, że siły rządowe w regionie umożliwią również powrót do miasta jego mieszkańców, którzy uciekli w trakcie konfliktu.
Konwój z pomocą humanitarną nie otrzymał pozwolenia na wjazd
Według Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (IOM) blisko 130 tys. osób, zarówno z Suwejdy, jak i położonej na zachód od niej prowincji Dara, musiało opuścić swoje domy z powodu walk. Organizacja wysłała konwój z pomocą humanitarną i medyczną, ale – mimo oczekiwania na granicy miasta – nie pozwolono na jego wjazd. Wpuszczony został tylko konwój syryjskiego Czerwonego Półksiężyca.
Druzowie są niewielką, ale wpływową mniejszością w Syrii, Izraelu i Libanie. Wyznają religię, która przed tysiącem lat wyewoluowała z islamu. Część konserwatywnych muzułmanów sunnickich uważa druzów za heretyków.
Ginęli i byli upokarzani w imię państwa
W ubiegłym tygodniu Izrael, powołując się na konieczność ochrony druzów i utrzymania demilitaryzacji południowej Syrii, zaatakował siły rządowe na południu kraju i ostrzelał siedzibę ministerstwa obrony w Damaszku. Minister obrony Izraela Israel Kac bronił izraelskich ataków, mówiąc, że są one „jedynym sposobem na powstrzymanie masakry druzów w Syrii”.
Waszyngton, który wyrażał poparcie dla Damaszku, od czasu spotkania tymczasowego prezydenta Syrii Ahmeda al-Szary z prezydentem USA Donaldem Trumpem w połowie maja oświadczył, że nie popiera izraelskich ataków.
Walki rozpoczęły się przed tygodniem, od starć między Beduinami a druzami. Damaszek wysłał wojska, aby stłumić zamieszki, ale – jak donosiły organizacje pozarządowe – siły rządowe dołączyły do walk po stronie Beduinów. Mieszkańcy Suwejdy relacjonowali, że wojskowi – rozpoznani po mundurach – rozstrzeliwali cywilów w ich własnych domach.
Druzyjska aktywistka Luna Albassit powiedziała agencji Reutera, że ludzie „ginęli na ulicach, w domach i byli upokarzani, i to w imię państwa”.
Tekst: PAP / Fot.: pixabay.com








