Ekspert ds. Białorusi Krzysztof Fedorowicz uważa, że rozpoczęte w piątek manewry Zapad-2025 mają odwrócić uwagę Zachodu od innych działań, stworzyć wrażenie, że wojna w Ukrainie angażuje tylko część rosyjskich środków, a być może umożliwić przećwiczenie obsługi i ochrony instalacji takich jak Oriesznik.
Moskwa podaje, że w manewrach Zapad-2025 uczestniczy 13 tys. żołnierzy. Zachodnie źródła wywiadowcze szacują, że będzie ich więcej – około 40 tys. Liczba podawana przez Rosję wynika z faktu, że jest to górna granica, przy której nie jest wymagana obecność obserwatorów Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie. Jednak środki bojowe zaangażowane w kolejne manewry Zapad są znacznie większe. Na przykład jesienią 2021 r. mogło w nich uczestniczyć nawet 200 tys. żołnierzy, z których część została następnie wykorzystana do agresji na Ukrainę w lutym 2022 r.
Rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow oświadczył w czwartek, że „manewry nie są skierowane przeciwko jakiemukolwiek państwu”, oraz że „mają odbywać się na poligonach oddalonych od granic krajów NATO, aby nie powodować wzrostu napięcia w relacjach z Polską i krajami bałtyckimi”.
Zdaniem dr hab. Krzysztofa Fedorowicza, analityka ds. Białorusi w Instytucie Europy Środkowej, zmniejszenie zakresu manewrów i częściowe odsunięcie ich od granicy z Polską to tylko pozornie „gest dobrej woli”.
Jak zwrócił uwagę rozmówca PAP, podobna deklaracja padła na początku sierpnia z ust białoruskiego ministra obrony Wiktara Chrenina, który ogłosił, że „zapadła decyzja o obniżeniu parametrów ćwiczeń”
Ekspert dodał, że wypowiedź Chrenina można tłumaczyć dążeniem do uniknięcia prowokacji, gotowością do dialogu oraz chęcią zmniejszenia napięcia. Jednak prowokacje i tak będą miały miejsce.
W ocenie Fedorowicza, poważne ograniczenie wymiaru propagandowego manewrów tuż pod nosem NATO paradoksalnie samo w sobie jest działaniem propagandowym.
Chodzi właśnie o to, żeby Zachód nie wiedział, o co chodzi, i analizował, skąd ten gest dobrej woli
– tłumaczył.
Ekspert podkreślił, że zawsze istnieje drugie dno, a w tym przypadku decyzja może mieć kilka możliwych wytłumaczeń.
Jego zdaniem pierwszym z nich, a zarazem najbardziej prawdopodobnym, jest próba zatajenia, że Rosji brakuje żołnierzy, którzy mogliby uczestniczyć w dużych manewrach na Białorusi, ponieważ ci, którzy są, walczą na Ukrainie.
Zapowiadano, że weźmie w nich udział 100 tys. żołnierzy. Teraz mowa o kilkunastu tysiącach, w dodatku nie tylko rosyjskich, lecz także białoruskich oraz z innych państw Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym
– wyjaśnił Fedorowicz i dodał, że nie tylko chodzi o ludzi, ponieważ białoruskie magazyny wojskowe też zostały solidnie wydrenowane ze sprzętu, który trafił do Ukrainy.
W ocenie Fedorowicza drugim powodem może być chęć przygotowania Białorusi jako ewentualnego miejsca przyszłych rozmów dotyczących zakończenia czy uregulowania w jakiejś formie konfliktu w Ukrainie.
To nieczęsto pojawia się w mediach, ale strona rosyjska parokrotnie podnosiła kwestię, że Białoruś mogłaby być takim miejscem „dobrych usług”
– zauważył Fedorowicz i przypomniał, że to państwo było „trzecią stroną” w formatach Mińsk 1 i Mińsk 2 w czasach, w których stwarzało jeszcze pozory wielowektorowości w polityce zagranicznej.
Trzecie z możliwych wytłumaczeń zmiany lokalizacji manewrów to – jak wskazał Fedorowicz – obawa przed niechcianymi incydentami. Ekspert zwrócił uwagę, że Białoruś ma dwa duże poligony – jeden pod Brześciem, około 2 km od granicy z Polską, a drugi nieopodal Grodna, który praktycznie przylega do granicy z Litwą. To stwarza duże ryzyko przypadkowych naruszeń przestrzeni powietrznej.
Dwa kilometry to tyle, ile może przelecieć kula wystrzelona z karabinu, nie wspominając o innych rodzajach pocisków
– dodał rozmówca PAP.
Trzecim wytłumaczeniem wskazanym przez eksperta jest obawa, że w bezpośredniej bliskości granic Polski i Litwy istnieje o wiele większa szansa na inwigilację manewrów różnymi metodami radioelektronicznymi przez NATO.
Analityk wskazał również na fakt, że od pewnego czasu na Białorusi jest rozmieszczona broń atomowa, właśnie w głębi kraju.
Może chodzić o zorganizowanie ćwiczeń polegających ochronie tych instalacji atomowych
– wyjaśnił Fedorowicz i dodał, że z jakiegoś powodu ostatnio intensywnie rozbudowuje się infrastruktura w Osipowiczach.
Jak wykazało śledztwo Radia Swaboda, czyli białoruskiego oddziału Radia Wolna Europa, przeprowadzone m.in. w oparciu o materiały amerykańskiej firmy Planet Labs, zajmującej się satelitarnym obrazowaniem Ziemi, od początku agresji na Ukrainę w Osipowiczach w obwodzie mohylewskim bardzo intensywnie rozbudowywany jest kompleks wojskowy – m.in. koszary, magazyny i hangary. Zdaniem ekspertów, z którymi konsultowali się dziennikarze śledczy Radia Swaboda, może to być infrastruktura związana z systemami Iskander-M (pociskami balistycznymi krótkiego zasięgu zdolnymi do przenoszenia głowic jądrowych). Od listopada 2024 r. zarówno Łukaszenka, jak i Putin wspominają tez o możliwości rozmieszczenia na Białorusi systemu Oriesznik.
Rozmówca PAP zaznaczył, że Moskwa nie może pozwolić sobie na nieprzeprowadzenie tych manewrów, a ich stosunkowo skromna skala wcale nie znaczy, że nie osiągnie swoich celów.
Zapad-2025, jak wskazał ekspert, są tym, czym powinny być ćwiczenia – mają pozwolić Rosji i Białorusi utrzymać wartość bojową wojsk.
Żołnierz, który nie jest „pod karabinem”, siedzi w koszarach, kopie kamienie i pije piwo. Natomiast manewry to już nie zabawa w planowanie na papierze, lecz realni żołnierze w realnym terenie”
– wyjaśnił.
Zdaniem Krzysztofa Fedorowicza konsekwencje tych ćwiczeń wcale nie muszą objawić się natychmiast.
Mamy w Europie taki sposób myślenia, że jak są ćwiczenia, no to zaraz po nich coś się stanie. Tymczasem ich efekt może być widoczny na przykład wiosną przyszłego roku, na przykład w formie kolejnej ofensywy w Ukrainie. Tak, jak to się odbyło w przypadku sprowadzenia sił na Zapad-2021, które to siły zostały już na Białorusi, żeby wziąć udział w inwazji na Ukrainę w lutym 2022 r.
– przypomniał ekspert.
Jego zdaniem chodzi również o utrzymanie napięcia w białoruskim społeczeństwie. Jak wyjaśnił, od kilku miesięcy w kraju tym panuje psychoza. Łukaszenka mówi, że co prawda sami nikogo nie napadną, ale szykują się do wojny. Przeciętny człowiek żyje w przeświadczeniu, że lada chwila Białoruś zostanie zaatakowana.
W ocenie eksperta tegoroczne manewry Zapad mogą też posłużyć za narzędzie nacisku, żeby spróbować wymóc na Polsce i Litwie ułatwienia w tranzycie pomiędzy obwodem królewieckim a Rosją kontynentalną. Obecnie jest on możliwy tylko dla nielicznych obywateli posiadających paszport biometryczny. Reszcie pozostaje lecący naokoło, przez Sankt Petersburg, samolot. To wielka niedogodność dla mieszkańców i hamulec gospodarczy obwodu. Dla Rosji to de facto arsenał rakiet i broni jądrowej, od pewnego czasu powstaje tam, w lesie koło Czerniachowska, olbrzymi kompleks anten i radarów umożliwiających prowadzenie nasłuchu nawet pomiędzy kontynentami.
Może do tego posłużyć na przykład prowokacja polegająca na tym, że np. 20 żołnierzy przejdzie Przesmykiem Suwalskim, a Kreml puści w świat przekaz, że wszystkie te zabezpieczenia, zaminowanie i monitoring tego skrawka ziemi są niewiele warte
– wyjaśnił.
Jak podkreślił Krzysztof Fedorowicz, Zapad-2025 mają przede wszystkim służyć odwróceniu uwagi od czegoś innego. Stanowić zasłonę dymną dla innych działań Kremla.
Nie zapominajmy, że Rosja ma bardzo długą granicę z Finlandią. Jakaś udana akcja dywersyjna przeprowadzona w Finlandii czy Szwecji i nagłośniona w przestrzeni medialnej pozwoliłoby Rosji pokazać, że wejście tych państw do NATO nic im nie dało
– wskazał ekspert.
Krzysztof Fedorowicz uważa, że manewry mogą posłużyć za próbę odwrócenia uwagi od wyborów parlamentarnych w Mołdawii, które mają się odbyć 28 września, a zatem niedługo po ćwiczeniach.
Tam sytuacja jest na ostrzu noża. Nie chcę być złym prorokiem, ale prorosyjskie siły mogą je wygrać. Mam wrażenie, że zostało to pomyślane tak, żeby świat patrzył na Białoruś, żeby w Mołdawii siły mające ingerować w proces wyborczy, mogły spokojnie wykonać swoją robotę
– przestrzegł ekspert.
Ćwiczenia Zapad są organizowane od lat 70. XX wieku i uczestniczyły w nich państwa Układu Warszawskiego. Po rozpadzie ZSRR, w obecnej formule zorganizowano je po raz pierwszy w 1999 r. Od tamtej pory odbywają się co 4 lata. Tegoroczne ćwiczenia mają zostać przeprowadzone na terytorium Białorusi i Rosji oraz na morzach: Bałtyckim i Barentsa.
(PAP)








