Systemy alarmowe, które obecnie działają w Polsce będą zmodyfikowane.
– Oprócz syren alarmowych będą montowane megafony, przez które w razie potrzeby będą nadawane komunikaty
– zapowiedział ekspert MSWiA dr Dariusz Marczyński.
System ponad 4 tys. megafonów ma być modyfikowany już w przyszłym roku.
– Dzisiejsze systemy alarmowe to syreny
– powiedział podczas I Forum Bezpieczeństwa i Ochrony Ludności dr Dariusz Marczyński, doradca ministra spraw wewnętrznych i administracji ds. doradztwa strategicznego w zakresie ochrony ludności i obrony cywilnej.
Marczyński przyznał, że system ten wymaga modyfikacji i dostosowania do współczesnych realiów.
Podczas panelu poświęconego obronie cywilnej dr Marczyński przyznał, że w przyszłym roku rozpocznie się w całym kraju montaż 4060 megafonów. Ich rozmieszczenie MSWiA uzgodniło ze strażą pożarną. W razie potrzeby przez megafony będą nadawane komunikaty, np. o konieczności ewakuacji, czy konieczności pozostania w domu. System ma być rozbudowywany o kolejne megafony.
– Takie komunikaty są potrzebne nie tylko na wypadek zagrożeń atakiem, ale i w przypadku np. klęsk żywiołowych. Pieniądze na to są zabezpieczone
– zapewnił Marczyński.
Dodał, że dzięki temu informacja o zagrożeniach ma trafiać do ludzi szybciej, niż obecnie.
Inny uczestnik tego panelu, Rafał Melnyk z Komendy Wojewódzkiej Państwowej Straży Pożarnej w Olsztynie zauważył, że obecnie syreny alarmowe kojarzą się ludziom w miastach z rocznicami wydarzeń historycznych, a na wsiach z tym, że na akcję wzywani są strażacy ochotnicy. Uczestnicy panelu przywołali wydarzenie sprzed kilku dni ze Świdnika, gdzie nie przerwano rozgrywania meczu mimo włączenia syren alarmowych.
– To dobitnie pokazuje, że ludzie nie są nauczeni reagowania na syreny alarmowe, i że należy coś z tym zrobić
– podkreślił Melnyk.
Jego zdaniem można każdego dnia o określonej porze włączać syreny alarmowe, by ludzie oswoili się z ich dźwiękiem, rozpoznawali go.
– Wówczas może zareagują, gdy będzie taka potrzeba
– ocenił.
Uczestnicy panelu podkreślili także konieczność przeprowadzania próbnych ćwiczeń ewakuacyjnych w szkołach czy zakładach pracy.
– Nie chodzi o straszenie ludzi, ale o świadomość, co robić w razie zagrożenia. W Japonii dzieci są uczone od małego, co robić na wypadek trzęsienia ziemi i nie jest to straszenie a edukacja. Nam ona jest również bardzo potrzebna
– podkreślał rektor Uniwersytetu Warmińsko-Mazurskiego prof. Jerzy Przyborowski. (PAP)








