Dokładnie 50 lat temu – 18 grudnia 1975 roku w Ostrowiu koło Przemyśla doszło do jednego z najgroźniejszych pożarów szybu gazowego w regionie. Ogień, który wówczas wybuchł, mógł trwać tygodniami. Został jednak opanowany dzięki odwadze i determinacji jednego człowieka – strażaka z Rzeszowa, Mieczysława Kotowicza.
W tym artykule
Przebicie warstwy gazu i ogień sięgający kilkudziesięciu metrów
Jak wspominał w rozmowie z nami rok temu Mieczysław Kotowicz, do dramatycznej sytuacji doszło podczas końcowych prac wiertniczych.
– Przy wierceniu nastąpiło przebicie warstwy gazu pod bardzo wysokim ciśnieniem. W jednej chwili pojawił się potężny ogień
– relacjonował.
Płomienie sięgały kilkudziesięciu metrów wysokości, a sytuacja była na tyle poważna, że istniało realne zagrożenie długotrwałym, niekontrolowanym pożarem.
Strażacy z całego regionu i godziny niepewności
Na miejsce zdarzenia skierowano jednostki straży pożarnej z całego regionu. Przez kilka godzin trwały narady, jak podejść do gaszenia pożaru szybu gazowego – standardowe metody zawodziły.
Wtedy swój pomysł zgłosił młody wówczas strażak z Rzeszowa, który mimo krótkiego stażu posiadał wiedzę na temat konstrukcji szybów.
„Trzeba było działać pewnie”
Wyposażony w skafander azbestowy, butlę z tlenem i zabezpieczony stalową liną, Mieczysław Kotowicz podjął się niezwykle ryzykownego zadania – zakręcenia głównego zaworu bezpośrednio przy płonącym szybie.
– Gdy zacząłem zakręcać zawór, nogi od ziemi mi odstawały, tak ciężko szło. Założyłem pręt i powoli go obracałem. Po kilku obrotach zobaczyłem, że płomień zaczyna słabnąć
– wspominał.
Jak podkreślał, w takich momentach nie było miejsca na strach.
– Jakby człowiek o strachu myślał, to by nic nie zrobił. Trzeba było działać pewnie, wiedząc, że musi się udać.
Zawór udało się zakręcić za drugim podejściem, a pożar został opanowany.
Bohater doceniony po akcji
Dzięki tej akcji udało się zapobiec katastrofie na ogromną skalę. Za swoją postawę Mieczysław Kotowicz otrzymał liczne wyróżnienia oraz awans na stopień plutonowego. Górnicy uhonorowali go także tytułem „Zasłużony dla przemysłu naftowego”.
Dziś, 50 lat po tamtych wydarzeniach, 86-letni strażak pozostaje symbolem odwagi, opanowania i profesjonalizmu – a jego historia wciąż przypomina, jak wiele może zależeć od decyzji jednego człowieka.









