Prokrastynacja to dość tajemniczo brzmiące pojęcie, ale jakże jest ona powszechna w naszym życiu. Oznacza bowiem tendencję związaną z odwlekaniem wszystkiego na później. Każdy z nas czasem to przerabia, ale co jeśli to nie są jednorazowe wyskoki?
Prokrastynacja nie jest synonimem lenistwa!
Co od razu warto wiedzieć: Prokrastynacja to nie jest żadna naukowa nazwa na lenistwo. Od pewnego czasu jest ona uważana za zaburzenie psychiczne. W skrócie polega ona na odkładaniu ważnej czynności na później, a w zasadzie zastępowanie jej sprawami w danej chwili nieistotnymi, trzeciorzędnymi. Np. mamy do napisania wypracowanie, a zamiast tego czytamy gazetę albo sprzątamy mieszkanie. Dla innych z kolei zadbanie o porządek może być właśnie tą czynnością, którą odkładamy na później.
Zjawisko to jest często nazywane syndromem studenta, bo w największym stopniu dotyka tych, którzy uczą się do egzaminów w ostatniej chwili i ogólnie ludzi młodych. W przypadku wielu osób powodem prokrastynacji jest niechęć do wykonania jakiejś czynności, a uczenie się do egzaminu świetnie tu pasuje.
Prokrastynatorzy mają problemy ze skupieniem się, gospodarowaniem czasem, organizacją pracy, ustaleniem odpowiednich priorytetów dla zadań czy asertywnością. To nie jest tak, że nie chce im się czegoś robić – najczęściej wręcz przeciwnie, podejmują się ambitnie zbyt wielu zadań. Dopiero, gdy pojawia się strach przed poważnymi konsekwencjami związanymi z niewykonaniem jakiegoś działania, biorą się do pracy. Tutaj widać te różnicę pomiędzy leniem a prokrastynatorem – kiedy ten pierwszy nie ma wyrzutów sumienia, drugi zadręcza się tym, że nie dopełnił obowiązków.
Jak włączyć się w Dzień Walki z Prokrastynacją?
Koniecznie trzeba wspomnieć, że w dzisiejszych czasach prokrastynacji sprzyjają media społecznościowe, telewizja. Każdy to zna – zaraz się pouczę, ale najpierw sprawdzę tylko co słychać na Facebooku. W międzyczasie włączamy jeszcze jakiś film przesłany przez znajomego i z 5 minut robi się godzina. Potem uznajemy że dziś to już nie ma sensu, odkładamy na później i tak dosięga nas prokrastynacja. Czy jesteśmy chorzy? Przede wszystkim trzeba się szczerze zastanowić – czy mam problemy z mobilizacją, zbyt często przekładam obowiązki? Ile zawaliłem ostatnio spraw ? czemu wciąż brakuje mi czasu? Czy może rzeczywiście jestem leniem? Wiadomo, że każdy ma dni, kiedy nic mu się nie chce, jest zmęczony, zdenerwowany . Ale jeśli sytuacja się nagminnie powtarza, warto zgłosić się do specjalisty. Zachowując należyte proporcje, można to przyrównać do alkoholizmu. Dopiero gdy chory uświadomi sobie że ma problemy z piciem, wtedy jest sens go leczyć.
W Dzień Walki z Prokrastynacją warto się sprężyć i zrobić to, co mamy do zrobienia. Najpierw wyprowadzić psa, zaparzyć herbatę, sprawdzić pocztę. Potem wyłączyć wszystko co nas rozprasza – Facebooka, telewizor, wyciszyć telefon. Można nawet uczyć się poza domem, jeśli mamy problem z tzw. „pożeraczami wolnego czasu”. Dobrze zawczasu ułożyć sobie plan i konsekwentnie się go trzymać – np. o 17.00 zabieram się do nauki, pracuje dwie godziny. Dopiero potem czas na odpoczynek. Nawet jeśli wybitnie nie mamy dziś ochoty na kurs angielskiego, warto poznać chociaż kilkanaście słówek. W ten sposób uspokoimy swoje sumienie, nabierzemy nawyku systematycznej pracy no i czegoś się nauczymy. Rozsądne jest zwłaszcza trzymanie się zasady, by pracować systematycznie. Niekoniecznie długimi godzinami, po prostu regularnie. Wtedy nawet największy projekt (np. pisanie pracy magisterskiej) idzie sprawnie i zamiast męczyć, raduje widocznymi efektami. Jeśli mamy do dyspozycji cały dzień, lepiej pracować od rana nad tymi bardziej skomplikowanymi zadaniami.
Nawet osoby, które nie mają problemów z prokrastynacją mogą się włączyć w obchody. Wystarczy zmobilizować znajomą osobę, która właśnie włącza kolejny odcinek serialu, zamiast przygotowywać ważny projekt . I lepiej nie odkładać tego na potem!
Tekst: kalibi.pl, fot.pexels.com/ilustracyjne