Mija 60 lat od dnia, w którym w Bieszczady przywieziono żubry. Dokładnie 30 października 1963 roku do Stuposian trafiło 5 osobników – przypomina współautor książek o tych zwierzętach – Edward Marszałek.
Rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie podkreśla, że II wojnę światową przetrwało tylko 21 żubrów – w ogrodach zoologicznych i prywatnych hodowlach. 12 z nich posłużyło do odtworzenia całej obecnej populacji, a Polacy mają największy wkład w ochronę tego gatunku.
Pierwsze żubry przywieziono w nasze góry z hodowli w Pszczynie i Niepołomicach – a nie z bardziej znanej Białowieży – przypomina nasz gość. Dwa wspomniane stada powstały przy udziale jedynego ocalałego górskiego żubra – z Kaukazu. Żubry znalazły w Karpatach bardzo dobry teren. Najpierw w okolicy Stuposian, potem w nadleśnictwie Komańcza. W polskich Bieszczadach jest ich już ok 750. Zdaniem naukowców to za dużo. Zwierzęta powodują straty w uprawach rolników i leśników – mówi Marszałek.
Pojedyncze bieszczadzkie żubry są odławiane i trafiają do stad w różnych częściach Europy. Może być jednak konieczny także odstrzał części osobników.
Z Edwardem Marszałkiem rozmawia Janusz Jaracz:
Tekst: Janusz Jaracz / Fot. J. Darcki; arch. RDLP