Ukraina podpisała umowę o bezpieczeństwie już z dziewięcioma państwami, w tym z Wielką Brytanią, Francją i Niemcami. Wśród tych krajów wciąż nie ma Polski, a na podstawie sygnałów z Warszawy i Kijowa trudno określić, kiedy taki dokument zostanie przyjęty.
Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział 12 stycznia w Kijowie po podpisaniu umowy z brytyjskim premierem Rishim Sunakiem, że gdyby gwarancje zamieszczone w dokumencie obowiązywały wcześniej, to Rosja nie napadłaby na Ukrainę. Dodał, że umowa ma obowiązywać do czasu przystąpienia Kijowa do NATO.
Minister spraw zagranicznych Radosław Sikorski oznajmił 4 kwietnia w Brukseli, że prace nad taką umową między Polską a Ukrainą są „już stosunkowo zaawansowane”, ale nie ma jeszcze daty jej podpisania.
Szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Paweł Kowal deklarował w rozmowie z PAP, że prace „trwają i są mocno zaawansowane”. Dopytywany, czy są szanse, że zostanie zawarta w ciągu najbliższych tygodni, stwierdził, że to prawdopodobne. „Polska będzie w grupie tych pierwszych krajów, które taką umowę z Ukrainą zawrą. Liczy się to, by była to umowa dobrze skonstruowana i korzystna dla obu stron” – zaznaczył poseł.
Tymczasem przewodniczący Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy Rusłan Stefanczuk, który 17 kwietnia gościł w Warszawie, napisał tego dnia na Facebooku, że dopiero liczy na rozpoczęcie konsultacji między Ukrainą i Polską w sprawie przygotowania umowy o bezpieczeństwie. „Dla Ukrainy ważne są dwustronne gwarancje bezpieczeństwa. Obecnie mamy odpowiednie traktaty z krajami partnerami – liczę na początek konsultacji w sprawie wypracowania dwustronnej umowy między Ukrainą i Polską” – napisał bliski współpracownik prezydenta Zełenskiego po spotkaniu z marszałkiem Sejmu Szymonem Hołownią.
Według części polityków i ekspertów zarówno nad Wisłą, jak i nad Dnieprem, stosunki polsko-ukraińskie są obecnie chłodne. W Polsce decydującą rolę odgrywa odbiór społeczny ewentualnych zobowiązań wobec Ukrainy. „Moim zdaniem nie ma woli politycznej, żeby iść na gesty pod adresem Ukrainy, co najmniej tak długo, jak nie ma kompromisu w sprawie importu artykułów rolno-spożywczych i kwestii transportowych. A umowa o bezpieczeństwie zakłada właściwie jednostronne gesty, np. zobowiązanie do wieloletniego wspierania wojskowego Ukrainy w wymiarze jakiegoś odsetka PKB (…). Dodatkowa niezręczność jest taka, że Ukraińcy zwykli nazywać te umowy pojęciem +gwarancji bezpieczeństwa+, a dla polskich polityków to nie do przyjęcia, bo po co straszyć polskiego wyborcę?” – mówi PAP osoba zaangażowana w dialog polsko-ukraiński, zastrzegając anonimowość.
„Problem jest zresztą szerszy: Tusk zdaje sobie sprawę, że nie ma już przyzwolenia społecznego na nadmierne angażowanie się na rzecz Ukrainy (…). On zresztą w ogóle nie czuje Ukrainy i nie ma ochoty w nią nadmiernie inwestować – wie, że nic nie ugra, a tylko może stracić. Będą więc okrągłe słowa o wsparciu Kijowa w wojnie z Rosją i zero gestów i ustępstw. Ukraińcy w szoku, bo w swym niezrozumieniu spraw polskich sądzili, że przyjdą do władzy proeuropejscy liberałowie i we wszystkim im ustąpią… a tymczasem PSL, Kołodziejczak i sam Tusk z głową zwróconą w inną stronę” – dodaje rozmówca PAP.
Opozycyjny ukraiński deputowany Mykoła Kniażycki powiedział PAP, że „stosunki ukraińsko-polskie wydają się dalekie od oczekiwań, z którymi wielu Ukraińców witało rząd Tuska. Trzeba przyznać, że czas wielkich nadziei na szczególne partnerstwo między Ukrainą a Polską już minął”. Jego zdaniem relacje polsko-ukraińskie są skomplikowane ze względu na nierozwiązany problem blokady granicy i „wojnę handlową, którą Polska rozpoczęła przeciwko Ukrainie w kwietniu ubiegłego roku” w związku z napływem ukraińskich produktów rolnych do Polski.
Kniażycki ocenił, że w kwietniu 2023 roku stosunki między Ukrainą a Polską weszły w fazę kryzysu, który trwa do dziś. Zdaniem deputowanego Europejskiej Solidarności, którą kieruje były prezydent Ukrainy Petro Poroszenko, podpisanie umowy dwustronnej o bezpieczeństwie „zależy od rozwiązania sytuacji z blokadą granicy i wyjaśnienia poparcia polskiego rządu dla przystąpienia Ukrainy do UE”.
Deputowany Jehor Czerniew z prezydenckiej frakcji Sługa Narodu powiedział, że stosunki ukraińsko-polskie przechodzą obecnie próbę. „Dziś wspólne interesy ideologiczne, moralne i w zakresie bezpieczeństwa zmagają się z merkantylnymi różnicami gospodarczymi i finansowymi. Ale tym razem nie mamy prawa pozwolić, by różnice wzięły górę nad wspólnymi interesami. Cała nasza wspólna historia dowodzi, że tylko razem możemy zachować naszą państwowość i niepodległość, a tracimy ją, gdy tylko nasze drogi się rozchodzą” – powiedział PAP Czerniew.
Jego zdaniem Polska ma własne, niezmienne interesy, które nie zależą od tego, jaka partia jest u władzy. „Dlatego nie oczekujemy żadnych fundamentalnych zmian i jesteśmy gotowi szukać kompromisu z każdym rządem, który wybiorą Polacy” – podkreślił deputowany. „Ukraina jest otwarta na podpisanie umowy o bezpieczeństwie z Polską. Ale piłka jest po stronie Warszawy” – dodał Czerniew.
O ile politycy wciąż widzą możliwość wyjścia z obecnej sytuacji, to ekspert Fundacji im. Kazimierza Pułaskiego Ihor Havrylyuk ocenił, że „po dwuletnim okresie pełnym nadziei na nowe jakościowe otwarcie w relacjach polsko-ukraińskich, +okno możliwości+ w stosunkach dwustronnych zostało praktycznie zamknięte”.
„W tle ochłodzenia relacji między sąsiadami: kryzys zbożowy, blokada granicy najpierw przez przewoźników, a następnie rolników, oraz – co ważne – przejęcie przez Niemcy roli lidera w dostarczaniu pomocy wojskowej Ukrainie, a zatem reorientacja Kijowa na Berlin i sprowadzenie Warszawy do roli drugorzędnego sojusznika” – powiedział PAP ekspert, który przyznał, że Polska nie ma możliwości, by zaspokoić potrzeby wojskowe Ukrainy, odpierającej od ponad dwóch lat inwazję Rosji.
Dodatkowo „pogarszające się nastroje społeczne w Polsce wobec ukraińskich uchodźców oraz konfliktujące interesy gospodarcze między Kijowem a Warszawą spowodowały, że wspieranie Ukrainy coraz bardziej wiąże się z wyższym kosztem politycznym dla polskich decydentów”.
Havrylyuk jest zdania, że „podjęciem kolejnych zobowiązań na rzecz wschodniego sąsiada obecny rząd może narazić się na falę krytyki ze strony prawicowych aktorów politycznych oraz na spadek poparcia części elektoratu”.
Tekst: PAP, fot. archiwum