Do tego brak leków i ogromne problemy z dostępnością słodkiej wody. Taki obraz życia w Strefie Gazy wyłania się z relacji pracowników humanitarnych i mieszkańców palestyńskiej enklawy.
Abeer Abu Mutlaq z Caritas Jerusalem mówi, że braki żywności wywindowały jej ceny. „Kiedyś za 100 szekli (ok. 108 zł) można było przeżyć kilka dni i kupić ryż, mięso i inne produkty. Teraz za 100 szekli może kupisz tylko kilogram ziemniaków i kilogram pomidorów. Wszystko jest drogie i niedostępne. Podobnie jak leki. Nie ma teraz w północnej części Strefy Gazy żądnych leków. Po tym jak zbombardowano szpital Szifa, nie masz gdzie pójść się leczyć. Wodę też trzeba kupować, w tym słoną” – relacjonowała pracowniczka humanitarna.
Rana Al-Helou to 43-letnia wdowa i matka sześciorga dzieci. Mieszkanka miasta Gaza nie zdecydowała się na ucieczkę na południe. W wyniku izraelskich ataków straciła nie tylko swój dom. „Niczego nie zabraliśmy. Teraz nie ma mojego domu ani całej dzielnicy Karamy. Zanim mój mąż zginął, to już nie mieliśmy domu. Za wszystko dziękuję Bogu. A kiedy mój mąż zginął, to tak jakby cały świat się zawalił. A teraz nie mamy gdzie mieszkać, cierpimy, doskwiera nam głód. Ja i moje dzieci jedliśmy karmę dla zwierząt. Miały z tego powodu problemy żołądkowe” – wyznała Rana Al-Helou.
W wyniku prowadzonej od października ubiegłego roku wojny Izraela z Hamasem 72 procent budynków w Gazie zostało uszkodzonych lub zniszczonych. Ponad milion ludzi pozostało bez dachu nad głową. Bank Światowy i ONZ szacują straty w wyniku zniszczeń Gazy na 18,5 dolarów. Oficjalna liczba ofiar w Gazie zbliża się do 35 tysięcy. (IAR)
Fot. pixabay.com