Brat Maciej Jabłoński od 2018 roku pracuje jako misjonarz w Republice Środkowoafrykańskiej. Jest tam proboszczem parafii, która obejmuje 18 kościołów rozciągniętych na obszarze stu kilometrów. Kapucyn prowadzi tam także dwie katolickie szkoły, do których łącznie chodzi 1400 młodych osób, oraz jest pomocnikiem lekarza w szpitalu w Ngaoundaye . We wtorek w rzeszowskim Urban Labie opowiadał o swojej pracy podczas „Spotkania z Misjonarzem” organizowanego przez fundację Pro Spe.
Brat Maciej Jabłoński mówił o największych trudnościach pracy duszpasterskiej w tym kraju. „W mojej parafii używa się sześciu języków – wszystkie się od siebie różnią, więc jest to spore wyzwanie. Aby dotrzeć do miejsc, gdzie głosimy Ewangelię, trzeba pokonywać trudne szlaki górskie, ponieważ nie ma tam dróg. Moja parafia znajduje się w samym sercu Afryki, w regionie przypominającym Bieszczady. W okresie deszczowym wioski są praktycznie niedostępne i odcięte od świata, a podróż motocyklem w takich warunkach byłaby bardzo ryzykowna. Dodatkowo sytuację komplikuje wojna i obecność min na drogach” – relacjonował misjonarz.
Brat Maciej zyskał popularność w 2019 roku, gdy uratował noworodka ogrzewając go własnym ciałem. Został „żywym inkubatorem”. „Niemowlę było owinięte pępowiną wokół szyi. Dopiero po przecięciu pępowiny i dłuższej reanimacji chłopiec zaczął oddychać. Okazało się, że chłopiec ma głęboką hipotermię. Konieczne było ogrzanie dziecka. Nie mieliśmy inkubatora. Wówczas wpadłem na pomysł, że moje ciało podziała jak ten sprzęt. Robiłem za kangura” – mówił Maciej Jabłoński.
To było już 13-ste „Spotkanie z Misjonarzem”. Kolejne zaplanowano na 17 września a gościem będzie kapucyn ojciec Dariusz Jagodziński pracujący na misjach w Gabonie.
Tekst: Ł.Wacławek, fot. Facebooka Br. Maciej Jabłoński – Misje