39 spośród ponad 100 wykrytych u chińskich zwierząt futerkowych potencjalnie niebezpiecznych wirusów może być groźnych dla człowieka – informuje „Nature”.
Pochodzenie pandemii COVID-19 wciąż jest przedmiotem dyskusji. Nowe chińskie badania wskazują jednak na stałe zagrożenie związane z handlem futrami zwierzęcymi. Badania przeprowadzone na chińskich fermach zwierząt futerkowych ujawniły obecność w hodowlach wielu wirusów, w tym 36 nowo odkrytych gatunków. Wiele spośród nich – na przykład wirus ptasiej grypy czy koronawirusy – może potencjalnie zostać przeniesionych na ludzi, stwarzając zagrożenie dla zdrowia publicznego.
W latach 2021–2021 20-osobowy zespół badawczy — w którego skład wchodzili również naukowcy ze Stanów Zjednoczonych, Europy i Australii — analizował tkanki pochodzących z kilku różnych prowincji Chin zwierząt z branży futrzarskiej, które padły z powodu chorób. „Azja jest jednym z najbardziej aktywnych regionów hodowli i handlu zwierzętami futerkowymi — napisał w artykule Shuo Su z Fudan University i współautorzy badań. – Pomimo tego niewiele wiadomo o wirusach krążących u zwierząt futerkowych w tym regionie”.
Wśród 461 przebadanych zwierząt znalazły się jenoty azjatyckie, które w przeszłości były sprzedawane między innymi na targu w Wuhan – chińskim mieście, w którym pojawiły się pierwsze przypadki COVID-19. Teraz odkryto u nich innego koronawirusa – canine coronavirus-2. Prof. Gregory Gray, epidemiolog z University of Texas, kierował zespołem, który w 2021 r. poinformował, że ten patogen zainfekował mieszkańców Malezji, powodując zapalenie płuc. W tym samym roku epidemiolog J. Glenn Morris Jr. z University of Florida i jego grupa znaleźli blisko spokrewnionego wirusa u osoby, która odwiedziła Haiti w ramach misji medycznej.
Niektórzy naukowcy — w tym współautor badania — sugerowali, że jenoty sprzedawane na wuhańskim targu mogły zapoczątkować pandemię COVID-19. Jednak artykuł opublikowany w tym tygodniu w Nature nie wspomina o takim związku.
Poza jenotami autorzy zwrócili szczególną uwagę na trzy inne gatunki drapieżne, które stanowią większość rynku futrzarskiego: lisy rude i polarne oraz norki. Naukowcy badali również kilka innych gatunków zwierząt hodowanych na futra, mięso i w celach leczniczych, w tym jelenie, piżmaki, świnki morskie, króliki i borsuki.
Zespół znalazł 39 wirusów, które uznał za stwarzające „wysokie ryzyko” przenoszenia się między gatunkami. Szczególnie niepokojące były wyniki badań norek, które okazały się być nosicielami typowego dla nietoperzy koronawirusa podobnego do tego, który powoduje zespół oddechowy Bliskiego Wschodu (MERS) u ludzi. „Dowody, że 'przeskoczył’ z nietoperzy na hodowlane norki muszą być sygnałem alarmowym” — mówi współautor badań Edward Holmes, biolog ewolucyjny z University of Sydney, cytowany z kolei przez „Science”. W zeszłym roku działał on w zespole, który zgłosił związek między jenotami azjatyckimi sprzedawanymi na targu w Wuhan a SARS-CoV-2.
Przebadane zwierzęta były także nosicielami innych wirusów, o których wiadomo, że zakażają ludzi, w tym wywołujących grypę, zapalenie wątroby typu E, japońskie zapalenie mózgu i kilku wywołujących biegunkę. Nosicielami największej różnorodności wirusów, które mogłyby zaszkodzić ludziom były ssaki drapieżne oraz świnki morskie.
Komentujący artykuł eksperci wskazują, że fermy futrzarskie stanowią doskonałe miejsce do rozwoju wirusów ze względu na duże populacje zwierząt żyjących na małej powierzchni. Dlatego wymagany jest bardziej regularny nadzór nad hodowlami. Problem nie dotyczy tylko Chin – jednym z największych producentów futer na świecie jest Polska.
SARS-CoV-2 wielokrotnie powodował wybuchy epidemii na fermach norek. Kilka mutacji wirusów pojawiło się podczas infekcji przebiegającej u norek, a następnie zostało przeniesionych z powrotem na ludzi i spowodowało transmisję z człowieka na człowieka.(PAP)