7 października o 6.29 w Izraelu zawyły syreny. Właśnie o tej porze rok temu palestyńscy terroryści wystrzelili rakiety w kierunku Izraela, rozpoczynając swój atak. W wielu miejscach – w tym Jerozolimie i na południu Izraela trwają marsze pamięci. Prezydent Izaak Herzog wziął udział w uroczystościach w kibicu Reim w zachodniej części pustyni Negew, w pobliżu Strefy Gazy. To właśnie między innymi ten kibuc został najechany przez terrorystów Hamasu, którzy uderzyli też w festiwal muzyczny odbywający się nieopodal. Zginęło tam około 370 osób.
Izrael postawił swoje siły obronne w gotowości, obawiając się, że uroczystości rocznicowe mogą stać się celami ataków. Rano ze Strefy Gazy zostały wystrzelone co najmniej cztery pociski. Trzy przechwyciły siły powietrzne, a jeden spadł na otwartym terenie. Do nalotu przyznał się Hamas. Syreny alarmowe odezwały się również na północy Izraela – w związku z atakiem Hezbollahu.
Ubiegłoroczny atak Hamasu kosztował życie około 1200 osób. Palestyńczycy wzięli do niewoli około 250 osób, z czego w Strefie Gazy wciąż przetrzymywanych jest około stu. W odpowiedzi Izrael rozpoczął inwazję w Strefie Gazy. Zginęło tam ponad 40 tysięcy osób, większość z ponad dwóch milionów mieszkańców była wielokrotnie przesiedlana. Ludzie w Strefie Gazy głodują, brakuje im leków, wody, ubrań. Pomimo wezwań Izrael kontynuuje ofensywę.
Ubiegłoroczne wydarzenia doprowadziły do destabilizacji w całym regionie – od roku trwa wymiana ognia między libańskim Hezbollahem a Izraelem, która przybrała na sile w ostatnich trzech tygodniach, także Iran wymienił się ciosami z Tel Awiwem, a jemeńscy Huti zakłócają żeglugę na Morzu Czerwonym i co jakiś czas atakują z powietrza Izrael. IAR