Nadpotliwość można wyleczyć operacyjnie – powiedział PAP prof. Bartosz Kubisa, torakochirurg z WUM. Jego ostatnią pacjentką była 27-letnia Małgorzata, która po godzinnym zabiegu, pierwszy raz w życiu poczuła, że ma suche i ciepłe stopy i dłonie.
W Klinice Chirurgii Serca, Klatki Piersiowej i Transplantologii WUM na Oddziale Klinicznym Torakochirurgii kierowanym przez prof. Kubisę przeprowadzono zabieg, który odmienił życie 27-letniej kobiety cierpiącej na nadmierną potliwość oraz oziębienie dłoni i stóp. Pacjentka przez lata poszukując pomocy cierpiała katusze. Zderzała się ze stwierdzeniami, że taka jest jej uroda i musi się do tego przyzwyczaić. Stosowane leczenie zachowawcze: antyperspiranty, botoks, jonoforezy i inne zabiegi nie przynosiły efektu.
Zespół torakochirurgów pod kierunkiem prof. Kubisy przeprowadził 25 marca małoinwazyjny – poprzez dwa nacięcia 5 i 10 mm – zabieg polegający na przecięciu obu pni współczulnych, leżących na wewnętrznej powierzchni tylnej ściany klatki piersiowej.
„Powodem dolegliwości pacjentki była nadreaktywność układu współczulnego” – powiedział PAP prof. Kubisa, torakochirurg z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego.
Wyjaśnił, że nasz autonomiczny układ nerwowy składa się z części współczulnej (sympatycznej) i przywspółczulnej (parasympatycznej). Układ współczulny odpowiada na przykład za obkurczanie naczyń, za to, że jesteśmy gotowi do agresji, bo włącza się adrenalina, natomiast przywspółczulny odpowiada za odpoczynek organizmu i poprawę trawienia. Te dwa układy są przeciwstawne i w normalnych warunkach się równoważą.
Natomiast jeśli ta współczulna część jest zbyt aktywna, dochodzi do nadpotliwości oraz obkurczenia się naczyń, co powoduje nadmierne pocenie się, „kończyny są zimne i mokre, co bardzo pacjentom przeszkadza” – podał specjalista. Natomiast kiedy zbyt pobudzony jest układ przywspółczulny możemy mieć kłopoty gastryczne.
Zabieg sympatektomii piersiowej jest znany w torakochirurgii i wykonywany od lat, a polega na przecięciu pnia współczulnego, czyli zwoju nerwowego, który przebiega po tylnej powierzchni ściany klatki piersiowej, w miejscu, gdzie włókna układu współczulnego odchodzą do kończyn górnych, czyli na wysokości drugiego, trzeciego i czwartego kręgu piersiowego.
Wtedy, jak wyjaśnił lekarz, „impulsacja współczulna przestaje docierać do naczyń kończyn górnych, naczynia się rozszerzają, przez co kończyny stają się cieplejsze, a gruczoły potowe przestają wydalać pot w nadmiernej ilości”.
Prof. Kubisa przyznał, że nie spodziewał się, iż efektem zabiegu będzie także zaprzestanie nadmiernego pocenia się stóp, gdyż zwoje nerwowe, które zostały przecięte, kontrolują gruczoły potowe rąk. Przyznał, że „nie zawsze można przewidzieć, co się stanie po przecięciu tych pni współczulnych”. Dodał, że zawsze informuje pacjentów, iż jeśli „odnerwi się kończyny górne, to owszem, one będą suchsze i cieplejsze, ale kompensacyjnie może dojść do zwiększonej potliwości twarzy czy stóp”. To, że się stało na odwrót, określił jako „dziwną i tajemniczą sprawę”.
Zauważył, że nadpotliwość może być dziedziczna, czego dowodem jest to, że rodzeństwo oraz matka jego pacjentki cierpią na to samo schorzenie. Jak wskazał, jest ono dość rzadkie – „na 600 pacjentów, jakich operowałem na naszym oddziale w ciągu ostatnich czterech lat, z nadpotliwością było zaledwie czterech” – powiedział i dodał, że występuje ona częściej na południu Europy.
Zabieg sympatektomii piersiowej jest refundowany w ramach NFZ, jednak niewielu pacjentów z niego korzysta, często dzieje się tak z powodu braku wiedzy lekarzy rodzinnych. Z tym problemem zderzyła się także 27-letnia Małgorzata z Warszawy, która, jak powiedziała PAP, od zawsze miała problem z pocącymi się dłońmi i stopami, zawsze też miała je zimne, co powodowało wielki dyskomfort.
„To jest okropne, bałam się komuś podać rękę na przywitanie, obawiałam się, że będzie się krzywił i powie coś, co słyszałam wiele razy: fuj, ale masz obrzydliwe dłonie” – przyznała. Wskazała też, że za każdym razem, kiedy musiała podpisać jakiś dokument, na papierze pozostawały mokre plamy, a jak pisała na komputerze, „to się na klawiaturze gromadziły kropelki potu”. Z powodu pocących się stóp nawet latem nie chodziła w otwartym obuwiu, wstydziła się, że zostawia mokre ślady.
Małgorzata wskazała, że próbując poradzić sobie ze swoją przypadłością, próbowała różnych sposobów, „od antyperspirantów, poprzez maści na receptę, jonoforezę, na toksynie botulinowej kończąc”. Kiedy 10 lat temu dowiedziała się, że nadpotliwość można skutecznie leczyć operacyjnie, zaczęła zabiegać o to, żeby i ona mogła poddać się takiemu zabiegowi. „Marzyłam o tym, ale lekarze rodzinni nie chcieli mi dać skierowania, mówili, że wyrosnę, że trzeba zachowywać higienę, że są inne metody” – zrelacjonowała kobieta.
Dopiero kiedy trafiła do prof. Kubisy, jej marzenie się spełniło. Kiedy obudziła się po godzinnym zabiegu od razu się zorientowała, że ma ciepłe dłonie i stopy, w dodatku suche. „Nadal nie wierzę w to, że to już jest koniec. Ciągle czekam na to, aż mi się spocą ręce i nie wierzę w to, że to już poza mną” – powiedziała.
Małgorzata wskazała, że cierpiący na tę samą dolegliwość, co do niedawna ona, rodzeństwo i mama, „kiedy zobaczą, jak to u mnie zadziałało, zaraz ustawią się w kolejce do zabiegu” – podkreśliła.
Prof. Kubisa radzi, aby osoby cierpiące na nadpotliwość kierowały się wprost do torakochirurgów, którzy będą wiedzieli, jak im pomóc.
Mira Suchodolska (PAP)