Na Białorusi narasta kryzys związany z dostępnością ziemniaków. Problemy z tym podstawowym warzywem zaczęły się na początku roku i pogłębiają się z każdym miesiącem.
W tym artykule
Kilka dni temu reżim w Mińsku przyjął ustawę, która nakazuje sklepom posiadanie ziemniaków w asortymencie. Za ich brak grozi mandat od równowartości 250 zł do nawet 10 tysięcy złotych.
Ziemniak deficytowy, a import zakazany
Białoruscy rolnicy od miesięcy alarmują, że koszty produkcji i przechowywania przewyższają ceny sprzedaży, a plony były niskie. Duży wpływ na sytuację miało również nadmierne kierowanie ziemniaków na eksport do Rosji.
Mimo to w 2021 roku Aleksander Łukaszenka wprowadził zakaz importu ziemniaków, cebuli i kapusty, przekonując, że Białoruś poradzi sobie sama. Gdy rzeczywistość zweryfikowała te zapewnienia, reżim postanowił działać administracyjnie.
Ziemniak na wagę złota?
Władze przygotowały ustawę, która zobowiązuje hurtownie i sklepy do bezwzględnego posiadania ziemniaków. Sam Łukaszenka, próbując obrócić kryzys w sukces, zachęcał ostatnio rodaków, by jedli ich mniej – bo, jak twierdzi, „kartofle sprzyjają otyłości”.
Opozycjoniści w kraju ironizują, że wkrótce można spodziewać się podobnych regulacji dotyczących cebuli, jajek czy mięsa, bo problemy z zaopatrzeniem dotyczą wielu podstawowych produktów.
IAR/Informacyjna Agencja Radiowa/Maciej #Jastrzębski/w mk
Oprac. K. Gnatowska








