W polskich siłach zbrojnych nie ma systemów antydronowych i nie wprowadza się ich na odpowiednią skalę – powiedział PAP kmdr por. rez. Maksymilian Dura, ekspert Defence24. Dodał, że polskie firmy mają własne, interesujące projekty w dziedzinie walki elektronicznej.
W rozmowie z PAP Maksymilian Dura przypomniał, że w 2023 roku Polska kupiła cztery zestawy SKYCtrl – systemy antydronowe przeznaczone głównie do ochrony obiektów takich jak lotniska przed niewielkimi mikrodronami.
Ekspert zwrócił jednak uwagę na inny problem. Jak podkreślił, żaden z czołgów używanych dziś w polskich siłach zbrojnych nie ma zabezpieczenia przed dronami.
To oznacza, że wszystkie nasze czołgi mogą zostać zniszczone już w pierwszej godzinie potencjalnego ataku
– powiedział Dura.
Wyjaśnił też, że tradycyjne systemy przeciwlotnicze, przeznaczone do zestrzeliwania samolotów, śmigłowców czy rakiet, nie sprawdzają się w walce z dronami, bo ich użycie jest po prostu za drogie.
Jedna rakieta kosztuje znacznie więcej niż dron, który miałaby zestrzelić. Rosjanie wysyłają takie maszyny także po to, żeby zmuszać nasze siły powietrzne do podrywania samolotów. A lot F-16 czy F-35 kosztuje więcej niż dron zrobiony ze sklejki i styropianu. To czysta strata
– wytłumaczył ekspert.
Rozmówca PAP zastrzegł, że nie chce oceniać, które systemy antydronowe są lepsze lub gorsze. Podkreślił, że nasze siły zbrojne powinny je przetestować w warunkach bojowych, dokonać wyboru, a następnie intensywnie je rozwijać.
Zwrócił też uwagę, że systemy elektroniczne zakłócające sygnał GPS sterujący dronami, choć skuteczne, działają jedynie w promieniu około 3–4 km. Trzeba je więc ustawiać bardzo gęsto, co oznacza konieczność zakupu dużej liczby takich urządzeń.
Znacznie tańszym i bardziej praktycznym rozwiązaniem byłoby stworzenie systemu obrony opartego na tzw. dronach myśliwskich.
Takich maszyn powinno być wszędzie pełno. Startowałyby automatycznie, gdy tylko wykryją obcy obiekt. Takie interceptory były już prezentowane, między innymi na targach MSPO w Kielcach – i to przez polskie firmy
– zaznaczył Dura.
Drugim – nieco droższym, ale wciąż relatywnie tanim – rozwiązaniem, które wskazał ekspert, mogłoby być wykorzystanie prostych pocisków rakietowych naprowadzanych laserem.
Maksymilian Dura podkreślił, że polskie firmy mają własne, interesujące projekty w dziedzinie systemów walki elektronicznej. Jego zdaniem kupowanie za granicą tego, co akurat jest dostępne, to poważny błąd.
Ekspert zwrócił również uwagę na sposób, w jaki informuje się opinię publiczną o upadkach dronów na terytorium Polski.
Nie wiem, czy to wynika z braku wiedzy, czy z błędnie prowadzonej polityki informacyjnej
– zaznaczył.
Przypomniał, że w przypadku Osin podano, iż spadł tam „dron niebojowy, wabik”. Tymczasem – jak stwierdził – zdjęcia jednoznacznie pokazywały cztery kolektory, co oznaczało, że był to bojowy dron typu Geran. Z kolei po incydencie pod Zamościem informowano, że chodziło o „dron przemytniczy”.
A przecież wyraźnie było widać dwa kolektory wydechowe i układ kadłuba świadczące o tym, że był to Geran. Co prawda wykorzystywany jako wabik, ale zdolny do przenoszenia głowicy o masie do 10 kilogramów
– tłumaczył Dura.
Wojsko nie powinno podawać ewidentnej nieprawdy, bo internauci i tak to szybko wychwycą
– podkreślił rozmówca PAP.
W poniedziałek szef MSWiA Marcin Kierwiński i wicepremier oraz szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz rozmawiali na temat ostatnich incydentów ws. naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez drony zza wschodniej granicy.
W nocy z niedzieli na poniedziałek policja otrzymała zgłoszenie od Straży Granicznej o znalezieniu szczątków niezidentyfikowanego obiektu latającego. Nikt nie został poszkodowany. Dron, który spadł w rejonie przejścia granicznego z Białorusią pod Terespolem (woj. lubelskie) prawdopodobnie nie był uzbrojony i są na nim napisy cyrylicą – informowała w poniedziałek rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Lublinie prok. Agnieszka Kępka. Na miejscu odnalezienia szczątków drona pracują służby. Rzeczniczka prokuratury poinformowała, że dron spadł ok. 300 m od przejścia granicznego, w miejscowości Polatycze.
W sobotę, w podzamojskiej miejscowości Majdan-Sielec (gmina Krynice), oddalonej o 50 km od granicy z Ukrainą, rozbił się dron – jak poinformował PAP rzecznik MON Janusz Sejmej, „nienoszący żadnych cech wojskowych”. Dodał, że jest to najprawdopodobniej dron przemytniczy.
W nocy z 19 na 20 sierpnia br. pod Osinami na Lubelszczyźnie doszło do incydentu, w którym obiekt latający spadł na pole kukurydzy i eksplodował. W wyniku eksplozji powybijane zostały szyby w pobliskich domach. Wicepremier, minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował później, że obiekt to rosyjski dron, oraz podkreślił, że zdarzenie jest prowokacją Rosji, do której doszło w szczególnym momencie, kiedy trwają dyskusje o pokoju w Ukrainie.
(PAP)








