Dobę po naruszeniu granic Polski przez rosyjskie drony, Moskwa podtrzymuje, że to nie były jej bezzałogowce. Białoruś przekonuje, że poinformowała Polskę i Litwę o dronach, które „zabłądziły”. Natomiast Ukraina zadeklarowała Polsce pomoc w ulepszeniu systemu ostrzegania.
Kreml, MSZ i Ministerstwo Obrony Rosji zaprzeczają jakoby bezzałogowce zestrzelone w Polsce należały do rosyjskiej armii. W specjalnym oświadczeniu resort spraw zagranicznych nazwał zarzuty pod adresem Rosji „insynuacjami”. Rosyjska dyplomacja zarzuciła Polsce „eskalowanie ukraińskiego kryzysu”. Wcześniej resort obrony Rosji oświadczył, że nie wysyłał żadnych dronów w kierunku celów w Polsce i zapowiedział gotowość do konsultacji z polskim MON w tej sprawie. Kremlowski rzecznik Dmitrij Pieskow usiłował podważyć związki Rosji z dronami, które naruszyły granicę Polski i tym samym państw NATO. „Kierownictwo Unii Europejskiej i NATO codziennie zarzuca Rosji prowokacje. Najczęściej nie próbując nawet przedstawiać jakichkolwiek argumentów” – oświadczył Pieskow.
Sytuację skomentował także resort obrony Białorusi. Szef Sztabu Generalnego Paweł Murawiejko oświadczył, że drony zabłądziły i że Mińsk był w tej sprawie w kontakcie z Wilnem i Warszawą. „Część bezzałogowców, które zabłądziły została zniszczona przez siły obrony naszej Republiki. Kanałami współpracy, w okresie od 23:00 9 września do 4:00 rano 10 września nasze dyżurne służby wymieniały się informacjami o sytuacji w powietrzu ze służbami dyżurnymi Polski i Litwy. Pozwoliło to Polsce operatywnie zareagować, podrywając w powietrze dyżurne siły” – dodał szef białoruskiego sztabu.
Niezależni eksperci wojskowi z Białorusi i Rosji nazwali powietrzne incydenty „rosyjską prowokacją” i ostrzegli przed pojawiającymi się w przestrzeni publicznej nieprawdziwymi informacjami, będącymi elementami wojny hybrydowej prowadzonej przez Moskwę i Mińsk.
IAR








