Pandemia COVID-19 stała się nie tylko doświadczeniem społecznym, zdrowotnym i gospodarczym, lecz także językowym. W ciągu zaledwie kilku miesięcy w polszczyźnie pojawiły się dziesiątki nowych wyrażeń, zapożyczeń i neologizmów. Część z nich była odpowiedzią na nagłą potrzebę precyzyjnego opisywania rzeczywistości medycznej, część twórczym komentarzem do życia w czasie globalnego kryzysu.
W tym artykule
Zmiany te pokazują, jak elastyczny i podatny na szybkie przekształcenia jest język, zwłaszcza w sytuacjach ostrych, dynamicznych wydarzeń.
Nowe słownictwo specjalistyczne
Najbardziej widoczne przemiany dokonały się w obszarze języka medycznego. Terminy związane z wirusologią i epidemiologią – takie jak mutacja wirusa, wariant Delta, transmisja, antygen czy odporność populacyjna – trafiły do codziennych rozmów. Wyrażenia te, wcześniej obecne głównie w środowisku naukowym, stały się częścią podstawowego słownika przeciętnego odbiorcy informacji. Media, eksperci i politycy powtarzali je tak często, że weszły one do potocznego języka, choć nie zawsze były precyzyjnie rozumiane.
Maski, szczepienia i testy – słowa dnia codziennego
Pandemia wprowadziła do języka również całą serię nowych lub odmienionych pojęć związanych z ochroną zdrowia. Słowo maska przestało kojarzyć się jedynie z karnawałem czy pielęgnacją twarzy, a zaczęło funkcjonować jako podstawowy element stroju. Szczepienia – dotąd termin neutralny i medyczny – stały się tematem publicznej debaty, a nawet światopoglądowego sporu. Równocześnie upowszechniły się słowa takie jak test PCR, test antygenowy, wyszczepialność czy certyfikat covidowy. Często zapożyczaliśmy angielskie skróty i nazwy, dostosowując je do polskiej wymowy i pisowni.
Nowe miejsca i nowe funkcje: „szpital covidowy”
Zmieniła się również nazwa miejsc, z którymi zaczęliśmy obcować na co dzień. Do języka weszły takie wyrażenia jak szpital covidowy – często zapisywany potocznie jako kowidowy, zgodnie z wymową. Były to placówki tworzone ad hoc, więc potrzebowały szybkiej i jednoznacznej nazwy. Obok nich funkcjonowały punkty szczepień, punkty wymazowe i szpitale tymczasowe, które dzięki medialnej obecności szybko osadziły się w powszechnym słownictwie.
Kwarantanna i izolacja – rozróżnienia, których wcześniej nie znaliśmy
W trakcie pandemii Polacy nauczyli się też odróżniać kwarantannę od izolacji. Choć oba terminy funkcjonowały już wcześniej, dopiero covidowa rzeczywistość nadała im precyzyjne i powszechnie znane znaczenie. Wiele osób po raz pierwszy zetknęło się z tymi pojęciami w praktyce, co sprawiło, że ich użycie stało się bardziej świadome i częstsze niż kiedykolwiek wcześniej.
Kreatywne neologizmy nowej rzeczywistości
Nie zabrakło również językowych reakcji humorystycznych i ironicznych. Polacy tworzyli spontaniczne, często żartobliwe słowa opisujące nowe realia. Pojawił się koronachaos, odnoszący się do dezorientacji związanej z ciągłymi zmianami przepisów. Mówiono o koronaproblemie, gdy pandemia komplikowała codzienne sprawy, od zakupów po pracę. Z kolei koronabajka funkcjonowała jako określenie absurdów, niedowierzania lub teorii spiskowych krążących wokół pandemii. Te słowotwórcze żarty pokazywały, w jaki sposób język pomaga oswajać trudne emocje i budować dystans wobec kryzysu.
Pandemia jako katalizator zmian językowych
Pandemia COVID-19 udowodniła, że język reaguje błyskawicznie na wydarzenia społeczne. W krótkim czasie powstała rozbudowana „mowa pandemii”, która w części pozostanie w polszczyźnie na dłużej. Niektóre określenia zapewne znikną wraz z zanikiem swoich realnych odniesień, inne mogą trwale wejść do słownika, choćby jako zapis pewnego etapu historii. Jedno jest pewne: doświadczenia pandemii nie tylko wpłynęły na nasze życie, lecz także zostawiły trwały ślad w języku, którym opisujemy świat.
Posłuchaj rozmowy, którą Szymon Taranda przeprowadził z prof. Marią Krauz, językoznawczynią z Uniwersytetu Rzeszowskiego.








