Kryminały z dużą dozą humoru były specjalnością Joanny Chmielewskiej, ulubionej pisarki czasów PRL-u. Łączny nakład jej niemal 70 powieści w Polsce przekroczył 6 mln egzemplarzy. Pisarka zmarła 10 lat temu – 7 października 2013 roku.
Dziennikarz, autor książek, członek kapituły nagrody Wielkiego Kalibru dla powieści sensacyjnych i kryminalnych, a także członek Stowarzyszenie Miłośników Kryminału i Powieści Sensacyjnej „Trup w szafie” Witold Bereś wspominał pisarkę –
Joanna Chmielewska przez 50 lat uczyła Polaków poczucia humoru. Jej książki były jakby wyjęte z kontekstu politycznego, bohaterowie może nawet czasem byli lekko niewiarygodni, bo podróżowali swobodnie po świecie, ale byli przede wszystkim bardzo uśmiechnięci. Znana z wielu jej powieści postać przystojnego i inteligentnego funkcjonariusza MO to była gra konwencją, powieść sensacyjna musi mieć bohaterów stojących po stronie prawa. To nie przeszkadzało, nie była to gloryfikacja tępych pałkarzy biegających po ulicach i bijących studentów. Powieści Chmielewskiej to był świeży oddech w strupieszałej atmosferze ponurej polskiej prozy drugiej połowy XX wieku. W tamtych latach nie było innych powieści komercyjnych, pop-powieści, tylko to, co pisała Chmielewska.
Joanna Chmielewska to pseudonim literacki – pisarka tak naprawdę nosiła nazwisko Irena Barbara Kuhn z domu Becker. Przyszła na świat w Warszawie 2 kwietnia 1932 roku. Choć dzieciństwo w dużej mierze spędzała w Grójcu i przez pewien czas w Bytomiu, to z Warszawą związała swoje życie.
Wbrew rodzinie, która pragnęła dla niej zawodu lekarki, Chmielewska wybrała architekturę na Politechnice Warszawskiej. Po ślubie z licealnym kolegą Stanisławem rozpoczęła studia, wkrótce też urodziła syna. Nie przeszkodziło jej to w studiowaniu, które ukończyła z wysoką notą. Pracowała jako architekt m.in. w Biurze Projektów Energetycznych, przy budowie warszawskiego Domu Chłopa, Biurze Projektów Stolica.
Była architektką, ale marzyła o pisaniu – pożyczała maszynę do pisania od ciotki i przelewała na papier swoje pomysły. W 1964 roku wydała debiutancką powieść „Klin”. Gdy przyszła z nią do ówczesnego legendarnego redaktora naczelnego „Przekroju” ten sugerował, by poszła do wydawnictwa „Czytelnik” i zachęcił do dalszego pisania. Podarował jej nawet maszynę do pisania, żeby już nie musiała pożyczać. W 1995 roku opowiadała Agnieszce Dajbor o spotkaniu z Marianem Eile –
Powiedział mi: A idź ty, kochana, do Czytelnika, tylko ubierz się jak najgorzej, żeby nie powiedzieli, że jestem zainteresowany kobietą, a nie pisarstwem.
Od 1970 roku zajmowała się już tylko pisaniem.
Przełomem w jej twórczości stał się opublikowany w 1973 roku „Lesio”. W opowieści o wiecznie spóźnionym nieudaczniku biurowym o duszy artysty czytelnicy odnaleźli pierwszy literacki obraz PRL-owskiego życia biurowego. Lesio zawalał każdą sprawę, której się dotknął, ale był przy tym tak zabawny i ludzki, że kolejne wydania powieści wykupywane były spod lady. Czytelnicy czekali na kolejne powieści m.in. „Studnie przodków”, „Upiorny legat”, „Romans wszechczasów”.
W powieściach Chmielewskiej intryga kryminalna, choć ważna, była zaledwie pretekstem do prezentowania tak cenionego przez czytelników poczucia humoru autorki.
Określiłabym swoje powieści jako sensacje humorystyczne. Bardziej czy mniej kryminalne, ale humorystyczne. Nie tylko w samej warstwie językowej. Humorystyczność otaczającego świata przenika do mojej prozy. To nie jest satyra, tylko prezentacja kretyństwa dziejącego się wokół nas
– mówiła Chmielewska w jednym z wywiadów.
Narratorką jej powieści bardzo często była bohaterka o imieniu Joanna, architekt i pisarka, wyraźne alter ego autorki. Ale Chmielewska nie ograniczyła się do umieszczenia samej siebie w swoich powieściach, cieszyła się wśród znajomych i rodziny groźną sławą osoby, która zwykła uwieczniać w powieściach co ciekawsze przypadki życiowe. Bohaterami powieści byli jej przyjaciele, mężczyźni, z którymi była związana, koledzy z pracy. W siedmiu tomach swojej „Autobiografii” Chmielewska z detalami opisała swoje szkolne miłości, koleje swego małżeństwa zakończonego rozwodem, teściów, choroby, wyjazdy na wakacje, wesela swoich dzieci, dzieci swoich przyjaciół.
Autorka niemal 70 książek z własnych powieści najbardziej lubiła „Wszystko czerwone” i „Skarby”. Chmielewska kilkakrotnie deklarowała, że napisanie powieści życia ma jeszcze przed sobą. O słownictwie w książkach Chmielewskiej powstała nawet praca magisterska. Niektóre z jej językowych wynalazków przeszły do potocznego języka jak wyrażenie „pędzić kurcgalopkiem”, czy fraza „Mikołajowi w zęby się nie zagląda”.
Chmielewska często podróżowała po świecie, choć z zasady nie latała samolotami, ze względu na obowiązujący w nich zakaz palenia papierosów, nie czytała prasy, stroniła od internetu, prawie nie oglądała telewizji. Przez całe życie dbała o linię, a swoje przejścia z dietami opisała m.in. w „Książce poniekąd kucharskiej”. Pisarka kochała konie, namiętnie grywała na wyścigach, nie stroniła od hazardu w kasynach całej Europy.
Chmielewska pisywała także książki dla dzieci i młodzieży jak „Zwyczajne życie”, „Większy kawałek świata”, „Wielkie zasługi” czy „Nawiedzony dom”, a także humorystyczne poradniki m.in. „Jak wytrzymać z mężczyzną”, „Jak wytrzymać ze współczesną kobietą”, „Jak wytrzymać ze sobą nawzajem”. Najnowsze powieści Chmielewskiej to „Porwanie” (2009), „Byczki w pomidorach” (2010), „Gwałt” (2011), „Krwawa zemsta” (2012) i „Zbrodnia w efekcie” (2013).
Joanna Chmielewska zmarła 7 października 2013 roku w Warszawie.
Źródło: PAP, autor: Agata Szwedowicz, fot. pixabay.com