Po ostatnich roztopach i opadach deszczu poziom wody gwałtownie rósł. Zarządzająca zbiornikiem PGE zatrzymywała nadmiar, by chronić przed powodzią miejscowości położone nad Sanem. Wczoraj do maksymalnego poziomu jeziora brakowało pół metra, ale rezerwa zbiornika wynosiła jeszcze 8 mln metrów sześciennych. 2 lutego było to 50 mln.
Od niedzieli, kiedy obniżył się poziom Sanu poniżej zapór z zespołu zbiorników Solina Myczkowce zrzucana jest woda w większej ilości – 150 metrów sześciennych na sekundę. To taka sama ilość, jaka teraz spływa z gór. 50 metrów na sekundę wykorzystuje elektrownia w Myczkowcach, a 100 wypuszczanych jest przez przelewy zapory. To tzw. zrzut jałowy, ta woda nie jest wykorzystywana do produkcji prądu.
PGE Energia odnawialna zapewnia, że dodatkowy odpływ nie zagraża terenom poniżej zbiorników. Według przepisów, bez szkody firma może wypuszczać nawet 400 metrów sześciennych na sekundę, czyli prawie trzy razy więcej niż teraz.
Relacja Janusza Jaracza.
Tekst: Janusz Jaracz, fot. Polskie Radio Rzeszów