Nie użyźnia gleby, nie powoduje szybszego ani bujniejszego wzrostu traw, niszczy za to faunę i florę. Razem z nadchodzącą wiosną, porządkami w ogrodach i na działkach, powraca problem wypalania traw.
W miejscu, przez które przejdzie ogień, nie ma życia. Giną wszystkie pożyteczne grzyby i bakterie, które są w glebie
– wyjaśnia Jadwiga Brzozowska, instruktor ogrodnictwa i dodaje, że na jałowej glebie szybko pojawiają się chwasty zamiast szlachetnych roślin.
Coraz częściej do wypalania traw i palenia ognisk dochodzi w miastach, na ogródkach działkowych, terenach budowlanych, a nawet w miejscach, w których mają rozpocząć się inwestycje prywatne. To ogromne zagrożenie pożarowe dla pobliskich zabudowań i lasów
– mówi brygadier Marcin Betleja, rzecznik komendanta wojewódzkiego Państwowej Straży Pożarnej. Dodaje, że płomień rozprzestrzenia się ze średnią prędkością 20 km na godzinę. Człowiek tymczasem jest w stanie szybko biec z prędkości około 19 km na godzinę.
Praktycznie jesteśmy uwięzieni
– przestrzega.
W ubiegłym roku było w naszym regionie 1200 pożarów traw. Jedna osoba z oparzeniami trafiła do szpitala. Ogień zdewastował przeszło 200 hektarów ziemi, walczyło z nim ponad 10 tys. strażaków. Od początku tego miesiąca doszło już do 100 takich pożarów. Dziennie – około 20 razy.
Tekst: Agnieszka Radochońska, fot. PSP