Reprezentacja Norwegii w skokach narciarskich została zmuszona do drastycznych oszczędności na podróżach, zakwaterowaniu, a także odżywianiu i zamiast wcześniejszych lunchów w restauracjach kupują żywność w sklepach. ”Jak największe oszczędności na hotelach, a raczej już hostelach, autobusy zamiast samolotów i prywatne samochody, a zamiast sushi tania owsianka, banany i kanapki. Taka jest nasza nowa rzeczywistość” – wyjawił kanałowi telewizji NRK trener Norwegów Magnus Bervig, który prowadzi reprezentację po odejściu Alexandra Stoeckla.
Wyjaśnił, że w ten sposób drużyna potrafiła zredukować koszty zgrupowania w Lillehammer z siedmiu tysięcy euro do zaledwie dwóch. „Tu mieszka były skoczek i nasz przyjaciel Anders Fannemel. Ma duży dom, więc nocowaliśmy u niego. Ja spałem raz na kanapie, a innym razem na podłodze na dmuchanym materacu” – powiedział.
Następne zgrupowanie odbędzie się w Trondheim i ci, którzy stamtąd pochodzą lub mają gdzie mieszkać jak Halvor Egner Granerud – zostaną w domach, a koszty hostelowe dla pozostałych zostaną ograniczone do minimum i kilkuosobowych pokoi.
Brevig zwrócił uwagę, że tak drastyczne oszczędności mogą mieć wpływ na wyniki sportowe ze względu na ograniczone wydatki na sprzęt. „Jeżeli jesteś biedny, to liczy się każdy grosz i drogie rzeczy stają się niedostępne”.
Dyrektor sportowy Jan Erik Aalbu wyjaśnił NRK, że sytuacja finansowa jest tragiczna, reprezentacja nie ma sponsorów, których musi znaleźć przed końcem roku, a budżet na nadchodzący sezon jest właściwie żaden, ponieważ zadłużenie wynosi 650 tysięcy euro.
W lipcu norweska federacja narciarska podjęła decyzję, że każdy członek kadry A, zamiast otrzymywać stypendium, musi wpłacić tzw. udział własny wynoszący 4400 euro na sezon. (PAP)