„Na razie jest tendencja, by prezentacja kandydata odbyła się w listopadzie. Ale czy tak będzie, trudno na tę chwilę przesądzać” – powiedział PAP jeden z polityków z władz PiS. Potwierdził to inny z działaczy PiS: „Raczej wydaje się, że szef skłania się ku wizji, żeby to było w drugiej połowie miesiąca, ale to też nie jest pewne na 100 proc., bo zawsze może zmienić zdanie” – zaznaczył. Inny z rozmówców PAP przyznał, że część działaczy partii próbuje przekonywać prezesa Jarosława Kaczyńskiego, aby prezentacja kandydata odbyła się później, nawet po 7 grudnia, kiedy swojego kandydata ogłosić ma Koalicja Obywatelska.
„Jest silny trend, żeby zrobić to po 7 grudnia” – powiedział PAP polityk z władz PiS, wskazując, że opowiadać ma się za tym m.in. b. premier Mateusz Morawiecki. „Ale nie tylko on. Są też takie głosy innych, są głosy posłów, żeby to zrobić później, że nie musimy się spieszyć, że lepiej poczekać, mieć informację, co się będzie działo po tamtej stronie i wtedy zdecydować” – mówił polityk PiS.
Źródła PAP w kierownictwie partii wskazują, że na liście potencjalnych kandydatów PiS – którzy w dalszym ciągu są analizowani – znajdują się: prezes IPN Karol Nawrocki, europoseł i były kandydat na prezydenta stolicy Tobiasz Bocheński, b. minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek oraz szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
Czy któregoś z potencjalnych kandydatów można określić jako faworyta? „Każdy ma swojego” – odparł jeden z działaczy PiS, zaznaczając, że do grona potencjalnych kandydatów raczej już nikt nowy nie zostanie dopisany.
Pierwotnie Prawo i Sprawiedliwość planowało zaprezentować swojego kandydata na prezydenta 11 listopada. Później – z uwagi na planowany udział w Marszu Niepodległości liderów partii – zakładano ogłoszenie kandydata dzień wcześniej – 10 listopada.
Wiceprezes PiS Mateusz Morawiecki w poniedziałek zapowiedział jednak, że i ten termin uległ zmianie. Ogłoszenie kandydata miałoby nastąpić 2-3 tygodnie później. „Przede wszystkim dlatego, że zleciliśmy dodatkowe badania. To jest kolejna seria badań kandydatów; wydaje się, że naprawdę każdy z nich może powalczyć o prezydenturę” – tłumaczył były premier. „Chcemy wybrać tego najlepszego, po to, żeby rzeczywiście w maju (przyszłego roku – PAP) nie było niemiłych niespodzianek. To znaczy, żeby, krótko mówiąc, nasz oponent nie wygrał tych wyborów prezydenckich, bo wtedy już ten system (premiera) Donalda Tuska zostanie +domknięty+” – stwierdził Morawiecki podczas konferencji prasowej.
Wybory prezydenckie odbędą się na wiosnę przyszłego roku. Andrzej Duda kończy urzędowanie w sierpniu 2025 r. W kontekście tych wyborów w Prawie i Sprawiedliwości, pod wodzą lidera ugrupowania Jarosława Kaczyńskiego, od kilku miesięcy działa zespół zajmujący się wyborem kandydata partii. (PAP)