Ponad dwadzieścia lat temu, mając zaledwie 17 lat, Mateusz Ziółko skomponował muzykę do słów napisanych przez swoją mamę. Wówczas świat stał w obliczu wojny w Iraku, a jej dramatyczne echa zainspirowały młodego artystę do stworzenia utworu, który – choć pełen emocji i niepokoju – na długie lata skrywał się w cieniu oczekiwań rynku muzycznego. Dziś „Apostoł Strachu” wreszcie ujrzał światło dzienne i, jak się okazuje, idealnie rezonuje z obecnymi realiami, czasem pandemicznego niepokoju oraz wojny w Ukrainie.
Premiera „Apostoła Strachu” to zarazem początek nowej ery w karierze Mateusza. Jak sam przyznaje, nie wie, czy kolejne utwory, które napisze, zdobędą sympatię masowej publiczności. Jedyne, czego jest pewien, to że żadne słowo, żaden dźwięk nie będzie już nigdy wydobyty wbrew jego wewnętrznemu głosowi. Nadchodzi czas tworzenia „po swojemu” – bez kalkulacji, bez przymusu trafienia w aktualnie obowiązujące trendy.
„Apostoł Strachu” jest nie tylko wzruszającym muzycznym świadectwem minionych wydarzeń na świecie i w życiu artysty. To przede wszystkim zaproszenie do refleksji nad strachem, który tak często bywa motorem chaosu, ale też może stać się bodźcem do odważnych zmian. Mateusz Ziółko wchodzi w tę nową erę z wiarą, że prawda – nawet jeśli nie zawsze „sprzedaje się” najlepiej – jest jedyną drogą, która pozwala zachować spokój ducha i dać fanom to, za czym naprawdę tęsknili: autentyczną, głęboko poruszającą sztukę.
„Prosta piosenka o miłości” to kolejny nowy utwór Mateusza mówiący o wdzięczności za miłość – prostą, cichą, prawdziwą. Bez zbędnych słów, bez wielkich gestów. Wystarczy obecność, spojrzenie, codzienne „kocham”. To piosenka dla tych, którzy wiedzą, że największa siła miłości tkwi w jej prostocie. Dla tych, którzy ją przeżyli – i dla tych, którzy jeszcze na nią czekają.
Z Mateuszem Ziółko rozmawiał Maciej Gnatowski.
Fot. M. Maśniak








