W sobotę w około 80 miastach Polski odbyły się marsze antyimigranckie zorganizowane przez środowiska prawicowe i kibicowskie. W odpowiedzi na nie w wielu miejscach przeprowadzono manifestacje antyrasistowskie. Wydarzenia te wywołały zdecydowane reakcje wśród polityków.
Wiceministra rodziny i polityki społecznej Aleksandra Gajewska skrytykowała organizowanie protestów, wskazując, że w sytuacji, gdy rząd Donalda Tuska skutecznie kontroluje granice, są to działania o charakterze populistycznym.
Z kolei europoseł Krzysztof Hetman z PSL podkreślił, że Polska nie zmaga się z masowym napływem nielegalnych migrantów, a tysiące cudzoziemców legalnie pracuje w kraju i może obawiać się narastających nastrojów rasistowskich.
Poseł Konfederacji Michał Wawer ocenił protesty jako ważny głos społeczeństwa w sprawie nielegalnej migracji. Zdaniem polityka, marsze są wyrazem presji obywatelskiej i potrzebnych działań grup takich jak te związane z Robertem Bąkiewiczem.
Od 7 lipca trwają kontrole graniczne z Niemcami i Litwą, prowadzone wyrywkowo. Według danych Straży Granicznej, w ciągu dwóch tygodni sprawdzono ponad 227 tysięcy osób i 106 tysięcy pojazdów. Zatrzymano dziesięciu kurierów przewożących nielegalnych migrantów oraz odmówiono wjazdu 80 osobom bez odpowiednich dokumentów.
IAR/Informacyjna Agencja Radiowa/ #Drążkiewicz/w mmch








