Nowe słowa, nowe znaczenia i stare błędy, które weszły nam w nawyk. Jaki wpływ na nasz język ma to, co dzieje się dookoła nas? Najlepiej pokazała to pandemia choroby COVID-19. Wydarzenie to nie tylko zmieniło nasze życie społeczne, gospodarkę i sposób pracy, ale również… język. W ciągu kilku miesięcy w polszczyźnie pojawiło się mnóstwo nowych słów, skrótów, zapożyczeń i zaskakujących neologizmów. Zmienił się też sposób, w jaki mówimy o zdrowiu, pracy i codzienności.
W tym artykule
Posłuchaj rozmowy z ekspertem
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy z prof. Marią Krauz, językoznawcą z Uniwersytetu Rzeszowskiego, którą przeprowadził Szymon Taranda.
Wirus czy choroba? Językowy chaos początku pandemii
Jednym z najczęstszych błędów, które utrwaliły się w języku potocznym, było mylenie wirusa SARS-CoV-2 z chorobą, którą wywołuje, czyli COVID-19.
Formalnie rzecz biorąc, SARS-CoV-2 to nazwa samego wirusa (Severe Acute Respiratory Syndrome Coronavirus 2), a COVID-19 to skrót od Coronavirus Disease 2019 – choroba koronawirusowa z 2019 roku.
W praktyce jednak większość Polaków mówiła po prostu „mam COVID” albo „zachorowałem na koronawirusa”. Granica między wirusem a chorobą w codziennym języku zatarła się niemal całkowicie.
Zresztą nie byliśmy w tym odosobnieni – podobne uproszczenia pojawiły się w wielu językach świata. W końcu łatwiej powiedzieć „COVID” niż „choroba COVID-19 wywołana przez wirusa SARS-CoV-2”.
Nowe słowa w pandemicznym słowniku
Pandemia wprowadziła do polszczyzny dziesiątki nowych wyrażeń. Wiele z nich pochodziło z języka angielskiego, inne były spontanicznymi tworami internautów. Oto kilka przykładów:
- lockdown – jedno z najczęściej używanych słów 2020 roku. Choć próbowano wprowadzić odpowiednik „zamknięcie” lub „kwarantanna narodowa”, angielskie słowo pozostało niepokonane,
- home office i praca zdalna – określenia, które weszły na stałe do słownika pracowników biurowych,
- covidiota – określenie osoby lekceważącej obostrzenia sanitarne lub niewierzącej w istnienie pandemii,
- odmrażanie gospodarki – metaforyczne, a zarazem bardzo obrazowe określenie stopniowego znoszenia ograniczeń,
- zdalniak, covidek, koronaparty – potoczne i często żartobliwe neologizmy, które pojawiały się w mediach społecznościowych.
Niektóre z tych słów zniknęły równie szybko, jak się pojawiły, inne – jak lockdown czy praca zdalna – zostały z nami na dłużej.
Pandemia a styl komunikacji
COVID-19 wpłynął również na sposób, w jaki się komunikujemy. W czasie izolacji i pracy zdalnej język polski przeszedł częściową „digitalizację”. Zaczęliśmy częściej używać zwrotów takich jak: na Teamsach, spotkanie na Zoomie, wrzucę ci linka, będziemy się słyszeć online.
Do codziennej mowy weszły terminy wcześniej zarezerwowane dla informatyków i pracowników IT.
Pandemia sprzyjała też rozwojowi języka memów i ironii. W trudnych chwilach humor internetowy stał się narzędziem odreagowania, a zwroty typu czas zarazy, kwarantannowe hobby czy covidowe kilogramy łączyły ludzi doświadczeniem wspólnej sytuacji.
Język jako świadectwo czasu
Z perspektywy językoznawców pandemia była zjawiskiem bezprecedensowym – w ciągu zaledwie kilku miesięcy w języku polskim pojawiło się więcej nowych słów niż przez niektóre dekady. Część z nich już się zestarzała, inne stały się trwałym elementem współczesnej polszczyzny.
Tak jak historia zapisuje się w książkach, tak język zapisuje emocje, obawy i nadzieje epoki. W tym sensie pandemia COVID-19 stała się jednym z najważniejszych językowych wydarzeń XXI wieku.







![Nowe Centrum Badań i Rozwoju BSH w Rzeszowie [ZDJĘCIA] 8 - Polskie Radio Rzeszów Nowe Centrum Badań i Rozwoju BSH w Rzeszowie [ZDJĘCIA]](https://radio.rzeszow.pl/wp-content/uploads/2025/11/IMG_9930-e1762272118172.jpeg)
