Wpływ na język polski mają wydarzenia w kraju i na świecie. Przykładem takiego wpływu jest pandemia COVID-19. Była ona doświadczeniem, które dotknęło każdego. Zmieniła rytm życia, sposób budowania relacji, a także to, jak mówimy o świecie. Polski – język żywy, reagujący na gwałtowne zmiany społeczne – przeszedł w tym czasie wyjątkowo intensywną przemianę. Nie tylko wzbogacił się o nowe słowa, ale też inaczej zaczął opisywać emocje, lęki i społeczne napięcia.
W tym artykule
Metafory wojny – o tym, jak opisywaliśmy niewidzialnego przeciwnika
W rozmowie towarzyszącej artykułowi pojawiają się metafory, które zdominowały polski dyskurs w pierwszych miesiącach pandemii. Mówiliśmy o „wybuchu” epidemii, o „walce” z wirusem, o byciu „na linii frontu”. Lekarze i pielęgniarki stali się „żołnierzami pierwszego szeregu”, a kolejne ofiary COVID-19 przedstawiano jako rezultat nierównej batalii.
Te określenia nie były przypadkowe. Język wojny pozwalał uporządkować chaos i nadać sens zjawisku, którego nikt wcześniej nie doświadczył. Jednocześnie wprowadzał napięcie, poczucie mobilizacji i grozy. Pandemia była w końcu czymś trudnym do objęcia wyobraźnią – metafora wojny sprawiała, że stawała się czymś bardziej uchwytnym.
Nowa codzienność – nowe słowa
Zmiany dotknęły również sfery życia codziennego. W polszczyźnie pojawiły się wyrażenia, które wcześniej brzmiałyby egzotycznie albo niejasno. „Dystans społeczny” jeszcze w 2019 roku był terminem socjologicznym używanym jedynie przez specjalistów. W czasie pandemii stał się hasłem dnia codziennego. „Godziny dla seniorów” – rozwiązanie organizacyjne sklepów – błyskawicznie weszło do wspólnego słownika.
Popularność zyskał skrót DDM – dystans, dezynfekcja, maseczka. Ta trójczłonowa formuła była powtarzana w mediach tak często, że zaczęła funkcjonować jak jedno słowo, rodzaj językowego znaku czasu.
Społeczne postawy nazwane po nowemu
Pandemia ujawniła również podziały w społeczeństwie, a język szybko je opisał. Pojawili się „koronasceptycy”, czyli osoby podważające istnienie lub znaczenie wirusa. „Koronahejt” odnosił się do internetowej agresji wobec ludzi przestrzegających obostrzeń, a „koronaoszust” do tych, którzy wykorzystywali pandemię do nadużyć.
Co ciekawe, część tych neologizmów bardzo szybko przeszła z tonu poważnego w żartobliwy. Z czasem zaczęły pełnić funkcję ironicznych komentarzy, skracając dystans do sytuacji, która na początku wywoływała głównie strach.
Język jako lustro emocji
Pandemia COVID-19 pokazała, jak elastyczny i wrażliwy na zmianę jest język. Nowe słowa i metafory nie były jedynie opisem rzeczywistości – pomagały nam radzić sobie z niepewnością, brakiem kontroli i poczuciem zagrożenia. W języku ujawniły się nasze porównania, lęki, ale też poczucie humoru, które pozwalało na chwilę oddechu.
Cykl językowy poświęcony tym przemianom jest okazją, by spojrzeć na polszczyznę z perspektywy kilku lat i zapytać: które z pandemicznych słów zostaną z nami na dłużej, a które wkrótce staną się jedynie językowym śladem wyjątkowego czasu?
Zapraszamy do wysłuchania rozmowy, którą Szymon Taranda przeprowadził z prof. Marią Krauz, językoznawczynią z Uniwersytetu Rzeszowskiego.
Tekst: Sz.Taranda / Fot. Pixabay.com



![[AKTUALIZACJA] Już 26 przypadków odry na Podkarpaciu 4 - Polskie Radio Rzeszów [AKTUALIZACJA] Już 26 przypadków odry na Podkarpaciu](https://radio.rzeszow.pl/wp-content/uploads/2025/12/osoba-zajmujaca-sie-tradzikiem-rozowatym-120x86.jpg)




