Fala krytyki spadła w Niemczech na koalicję rządzącą. Gabinet Olafa Scholza po kolejnych rozmowach o budżecie państwa zdecydował, że oszczędności dotkną m.in. pomocy dla Ukrainy. To nie podoba się nawet części ministrów.
O złamaniu przez kanclerza obietnic danych Ukrainie mówi Roderich Kiesewetter. Polityk opozycyjnej CDU twierdzi, że zapowiedź braku kolejnych pieniędzy dla broniącego się przed Rosją kraju jest katastrofalną decyzją.
„Fatalny sygnał” zauważa z kolei polityk SPD, przewodniczący komisji spraw zagranicznych w Bundestagu. Michael Roth twierdzi, że wygląda to na ucieczkę Niemiec od odpowiedzialności. Z ujawnionej przez media korespondencji wewnątrzrządowej wynika, że informację o ograniczeniu wydatków dostali przede wszystkim ministrowie obrony i spraw zagranicznych. Wiadomo, że i Boris Pistorius z SPD i Annalena Baerbock z Zielonych są mocno z tego niezadowoleni.
W reakcji na falę krytyki Urząd Kanclerski wydał oświadczenie, że Niemcy pozostają krajem najmocniej wspierającym Ukrainę, a Ministerstwo Finansów dodało, że kolejne wydatki nie są wykluczone, trzeba je tylko głęboko przeanalizować.
Jaki sygnał poszedł już w świat widać choćby po reakcjach ambasadorów Ukrainy w Niemczech. Były, Andriej Melnyk, określił go katastrofalnym. Obecny – Oleksij Makiejew – przekazał, że oszczędzanie na pomocy dla jego kraju zagraża bezpieczeństwu Europy.
Tekst: IAR, fot. archiwum