Mężczyzna, którego w Bieszczadach zaatakował niedźwiedź prawdopodobnie za kilkanaście dni opuści szpital w Krośnie. Obrażenia jakich doznał są poważne, ale nie bardzo groźne – to rany kąsane i szarpane na całym ciele. Najgroźniejsze na głowie w pobliżu lewego oka, jednak nie ma zagrożenia utraty wzroku.
Do zdarzenia doszło w dolinie górnego Sanu na terenie dawnej miejscowości Hulskie. Niedźwiedzia napotkało dwóch mężczyzn.
Jednemu z mężczyzn udało się uciec, drugi został poturbowany i poraniony
– wyjaśnia Marek Kwasiżur z Bieszczadzkiej Grupy GOPR.
Jak podaje KPP w Ustrzykach Dolnych, do zdarzenia doszło wczoraj około godz. 16. 55-latek, który od pewnego czasu mieszka w Bieszczadach, wraz z kolegą wędrował wczoraj przez las w rejonie Hulskiego i Zatwarnicy. Mężczyźni podeszli bardzo blisko gawry niedźwiedziej i zostali zaatakowani.
Ratownicy GOPR wspólnie ze strażakami ochotnikami z pobliskiej Zatwarnicy przetransportowali poszkodowanego do drogi. Tutaj przejęła go załoga Pogotowia Ratunkowego stacjonująca w Lutowiskach. Następnie śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego zabrał ciężko rannego mężczyznę do szpitala.
-Akcja była niezwykle trudna i dynamiczna ze względu na deszcz, mrok i zimno – napisano na Facebooku bieszczadzkiego pogotowia, dodając, że „niedźwiedzie w Bieszczadach przygotowują się do zimowego snu, są rozdrażnione i niebezpieczne”.
W krośnieńskim szpitalu przeszedł operację. – Ma rany kąsane i szarpane – mówi kierownik oddziału chirurgii, dr Jan Wojciech Wroński.
Według lekarzy pacjent opuści szpital po kilku, może kilkunastu dniach.
W ciągu ostatnich 20 lat to 31 przypadek poturbowania człowieka przez niedźwiedzia na Podkarpaciu. Jeden z nich okazał się śmiertelny . Specjaliści podkreślają, że to my naruszamy miejsca bytowania niedźwiedzi a one tylko się bronią – jak widać nie atakują by zabić, a tylko odpędzają „intruzów”.
Relacja: Janusz Jaracz.
Tekst: Janusz Jaracz, fot. Bieszczadzki Oddział Straży Granicznej/Facebook/ szpital w Krośnie (przykładowe przypadki ataku niedźwiedzia)