Sąd Rejonowy dla Warszawy-Mokotowa zgodził się na tymczasowy areszt na dwa miesiące posła Prawa i Sprawiedliwości. Sąd uznał między innymi, że istnieje obawa mataczenia. Usłyszał zarzuty, m.in. ustawiania konkursów z Funduszu Sprawiedliwości i fikcyjnego zatrudnienia w Lasach Państwowych.
Według śledczych Matecki uczestniczył w ustawianiu konkursów na dotacje z FS i wyprowadzaniu publicznych pieniędzy do powiązanych z nim organizacji – Stowarzyszenia Fidei Defensor i Stowarzyszenia Przyjaciół Zdrowia, a także że jego zatrudnienie w Dyrekcji Lasów Państwowych w Szczecinie w latach 2020–2023 było fikcyjne.
Adwokat posła zapowiedział odwołanie się od decyzji sądu. Kacper Stukan mówił też, że sąd nie zgodził się na trzymiesięczny areszt, o który zwróciła się prokuratura. „Jest to jakiś sukces, sąd powiedział, że na tym etapie taki środek nie jest konieczny” – podkreślił obrońca. Poseł złożył wyjaśnienia, nie przyznał się do zarzutów.
Prokurator Piotr Woźniak powiedział dziennikarzom, że dwa miesiące powinny wystarczyć do zakończenia postępowania. Nie wykluczył jednak, że może powstać konieczność wystąpienia do sądu z wnioskiem o przedłużenie aresztu.
Przed budynkiem sądu pojawili się posłowie PiS Zbigniew Ziobro i Mariusz Gosek. Były minister sprawiedliwości oceniał, że decyzja sądu w sprawie aresztu dla posła to – jak to ujął – „ciąg dalszy ustawki wymiaru sprawiedliwości”. Posłowie PiS też określali dwumiesięczny areszt jako „porażkę” prokuratury.
– Orzeczenie sądu w sprawie posła PiS Dariusza Mateckiego to sukces prokuratury – ocenił z kolei Roman Giertych. – Nie cieszyłbym się z tego, że sąd zastosował areszt na 2 miesiące. Często się zdarza, że tak robią, aby mobilizować prokuraturę. Ale kolejny wniosek uwzględniają już na 3 miesiące. Taka praktyka jest czasem na Mokotowie. Orzeczenie to sukces prokuratury – napisał na Twitterze poseł KO i adwokat.
Po decyzji sądu o dwumiesięcznym areszcie wobec posła PiS trafił on do aresztu na warszawskim Służewcu.
W piątek rano funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego zatrzymali posła na polecenie prokuratury w śledztwie dotyczącym Funduszu Sprawiedliwości. Prokuratura Krajowa postawiła posłowi sześć zarzutów zagrożonych karą do 10 lat pozbawienia wolności. Nie przyznał się i złożył wyjaśnienia.
Poseł sam zrzekł się immunitetu. O swojej decyzji poinformował w środę na posiedzeniu Sejmu. „Jest to moje honorowe zobowiązanie wobec obywateli pomimo tego, że całkowicie nie zgadzam się z zarzutami prokuratury. Jestem człowiekiem niewinnym, a zarzuty stawiane mi przez siłowo przejętą prokuraturę na osobiste zlecenie Donalda Tuska – który już na pierwszym posiedzeniu Sejmu z nienawiścią w oczach krzyczał do mnie, że będę siedzieć. Są jedynie polityczną zemstą, próbą wyeliminowania mnie z życia publicznego i zastraszenia wszystkich, którzy odważą się sprzeciwić władzy Tuska” – powiedział.
Poseł zwracał m.in. uwagę na polityczne zaangażowanie prokuratora z Zespołu Śledczego nr 2 PK Dariusza Ślepokury, który przedstawił wcześniej tego samego dnia komisji regulaminowej spraw poselskich i immunitetowych wniosek o uchylenie mu immunitetu. Poseł ocenił, że jego przeciwnikom chodzi o „polityczny spektakl”.
To nie jest śledztwo. To jest polityczna egzekucja na oczach miliona Polaków. Chcecie w TVN-ie posła w kajdankach. Proszę bardzo. Szanowni państwo, macie swój spektakl. Będziecie mieć posła w kajdankach na sejmowej mównicy – powiedział, zakuwając się w przygotowane wcześniej kajdanki. „Niech ten obrazek stanie się symbolem tego, do czego dzisiaj zmierza Polska” – oświadczył.
IAR, PAP