Radni powiatu podczas poniedziałkowej (23.06) nadzwyczajnej sesji skierowali uchwałę do konsultacji społecznych, tym samym odraczając głosowanie nad likwidacją oddziału o 21 dni. Ten czas pozwala również na podjęcie kolejnych działań.
Przyczyny trudnej sytuacji
Głównym problemem jest niskie kontraktowanie usług medycznych przy pełnej obsadzie lekarskiej i położnych, co generuje straty finansowe. Jak podkreśla wicestarosta Wiesław Kuzio, „nie jesteśmy w stanie przy takim finansowaniu utrzymać tego oddziału, który generuje ponad 500 tysięcy straty”.
Dyrektor SP ZOZ w Lesku, Małgorzata Bryndza, zwraca uwagę, że obecny stan jest wynikiem „niewydolnego systemu ochrony zdrowia”, który w przeszłości zmuszał dyrektorów do zaciągania kredytów w parabankach.
Działania podejmowane w celu ratowania porodówki
Władze powiatu prowadziły szereg rozmów z wojewodą, która była kontaktem z ministerstwem, przekazując argumenty dotyczące trudnej sytuacji oddziału. Wysyłano również pisma do ministerstwa, a nawet do kancelarii premiera, choć pismo do premiera zostało przekierowane do Ministerstwa Zdrowia.
Duszan Augustyn z Partii Razem i ruchu społecznego „Porodówka w Bieszczadach ma zostać” poinformował, że w ostatnich dniach miała miejsce w Bieszczadach akcja plakatowa, a w planach są pikiety w każdej gminie. Posłanka Razem, Marcelina Zawisza, złożyła w Ministerstwie Zdrowia zawiadomienie w sprawie leskiej porodówki.
Co dalej?
W przypadku likwidacji porodówki, władze planują otwarcie i zakontraktowanie jedynie oddziału ginekologicznego. Mimo trudnej sytuacji, dyrektor Małgorzata Bryndza wyraża nadzieję, że uda się znaleźć rozwiązanie. Podkreśla, że liczy na ingerencję i pomoc rządu, i dodaje, że „musi się po prostu zmienić finansowanie takich oddziałów i pomoc wszystkim szpitalom powiatowym”.
Starosta zaproponował również wyjazd do Warszawy na bezpośrednie rozmowy z ministerstwem i ma nadzieję, że ostatnia porodówka w Lesku będzie funkcjonowała.
Tekst: P. Olechniewicz