Zakład Pielęgnacyjno-Opiekuńczy w Sanoku, prowadzony przez Towarzystwo Pomocy im. św. Brata Alberta, znalazł się w poważnych tarapatach finansowych. Brakuje pieniędzy na opiekę nad ciężko chorymi i niepełnosprawnymi pacjentami.
Zakład jest ważnym miejscem w systemie opieki nad osobami ciężko chorymi i niepełnosprawnymi. Placówka ta, jak wyjaśnia jej prezes Alicja Kocyłowska, ma za zadanie zapewniać kompleksowe wsparcie medyczne, pielęgnacyjne i rehabilitacyjne swoim podopiecznym. Są wśród nich osoby wymagające całodobowej opieki, często karmione pozajelitowo, a także podłączone do respiratora. Dla wielu pacjentów ośrodek jest jedyną dostępną formą pomocy.
Dramatyczna sytuacja finansowa ośrodka
Mimo ogromnego zapotrzebowania, o czym świadczy długa lista oczekujących, placówka znalazła się w dramatycznej sytuacji finansowej. Głównym problemem, z którym zmaga się od lat, jest, jak to określiła kierownik zakładu Magdalena Jasik, „tak zwane niedoszacowanie” kontraktu z Narodowym Funduszem Zdrowia. Oznacza to, że pieniądze przekazywane przez NFZ są niewystarczające na pokrycie kosztów opieki, zwłaszcza w kontekście konieczności spełnienia ustawowych wymogów dotyczących minimalnego wynagrodzenia personelu medycznego, w tym odpowiedniej liczby wykwalifikowanych pielęgniarek. Prezes Kocyłowska wprost stwierdza, że wsparcie z NFZ „jest niewystarczające na realizowanie zadań zleconych przez NFZ”.
Brak pomocy od samorządów i sponsorów
Sytuację pogarsza to, że ośrodkowi coraz trudniej jest uzyskać pomoc od prywatnych sponsorów. Jak zauważa Alicja Kocyłowska, firmy same borykają się z problemami ekonomicznymi, co przekłada się na mniejszą liczbę darczyńców. Również ze strony lokalnych władz samorządowych pomoc jest znikoma. Prezes Kocyłowska z przykrością przyznaje, że poza sporadycznymi, niewielkimi akcjami pomocowymi ze strony małej grupy radnych, ośrodek nie może liczyć na wsparcie finansowe i materialne z miasta czy powiatu.
Nikt tak naprawdę nami się nie interesuje
– podsumowuje gorzko.
Potrzebna pomoc finansowa i rzeczowa
Tylko w 2024 roku strata ośrodka wyniosła dwieście tysięcy złotych, co dla stowarzyszenia prowadzącego placówkę jest kwotą olbrzymią. Przyszłość rysuje się w jeszcze ciemniejszych barwach, zwłaszcza w perspektywie kolejnych, narzuconych ministerialnie podwyżek dla personelu medycznego, które wejdą w życie od lipca. Alicja Kocyłowska nie kryje obaw, skąd weźmie środki na ich pokrycie, podkreślając, że NFZ na razie nie sygnalizuje zwiększenia finansowania na ten cel.
Poza pieniędzmi, placówka potrzebuje także wsparcia materialnego. Jak wymienia prezes Kocyłowska, przydatne są podstawowe artykuły takie jak piżamy, koszule nocne, pampersy, żywność z dłuższym terminem ważności, środki chemiczne, ręczniki, pościel. Los dziesiątek pacjentów i przyszłość tego miejsca zależy od znalezienia sposobu na przezwyciężenie kryzysu. Trwa też zbiórka środków na pokrycie zobowiązań ośrodka.
Relacja Piotra Olechniewicza.
Tekst i fot. P. Olechniewicz