27 sierpnia w przeddzień rocznicy śmierci w Gruszkach w gminie Narewka złożono kwiaty i zapalono znicze przed pomnikiem Danuty Siedzikówny „Inki” w 77 rocznicę zamordowania jej przez komunistyczne władze.
„Wykazała się niezłomną postawą, bo wychowywała się w patriotycznej rodzinie – jej ojciec był leśniczym” – podkreślał prezes Stowarzyszenia Historycznego imienia Danuty Siedzikówny” Inki”, Bogusław Łabędzki.
– Mówił Marek Franczak, syn ostatniego żołnierza wyklętego Józefa Franczaka, pseudonim „Laluś”.
Danuta Siedzikówna pseud. „INKA” w 1943 roku wstąpiła do AK, gdzie pełniła funkcję łączniczki i sanitariuszki.
Należała do tych członków Brygady, którzy we wrześniu 1945 r. wrócili do legalnego życia. Podjęła naukę w gimnazjum w Nierośnie w gminie Dąbrowa Białostocka. Później w jej dokumentach znalazł się zapis, iż ukończyła dwie klasy tej szkoły. Nie zdecydowała się na ujawnienie swoich związków z konspiracją przed organami władz komunistycznych po amnestii ogłoszonej przez Tymczasowy Rząd Jedności Narodowej w sierpniu 1945 r.
„Inka” dołączyła ponownie do oddziału na początku marca 1946 r. Dostała przydział do szwadronu dowodzonego przez Zdzisława Badochę „Żelaznego”. Powierzono jej obowiązki sanitariuszki. Niekiedy wykonywała zadania łączniczki, a czasem także wywiadowcy. Olgierd Christa „Leszek” tak ją wspominał:
„Była bardzo lubiana za skromność, a jednocześnie hart i pogodę ducha. Znosiła trudy z równą chłopcom wytrwałością, zwłaszcza psychiczną. Raz tylko w czasie powrotu znad Wisły prosiła, by ktoś przejął jedną z jej ciężkich toreb. Maszerowaliśmy wtedy prawie półbiegiem ze względu na odległe miejsce postoju, a ją właśnie gnębił brak formy”
Jedną z ostatnich akcji z jej udziałem jako sanitariuszki szwadronu „Żelaznego” była zasadzka na stacji kolejowej Bąk w powiecie czerskim 24 czerwca. Partyzanci zatrzymali tam pociąg relacji Gdynia–Katowice, w którym szukali Sowietów. Zatrzymali pięciu i zastrzelili ich. „Inka” dostała rozkaz pilnowania obsługi stacji, aby nie próbowała wysłać sygnału ostrzegawczego do milicji lub UB.
Należy podkreślić, że niezwykle ważną funkcję pełniły w oddziale łączniczki przenoszące rozkazy, dzięki którym koordynowano działania poszczególnych szwadronów. Było to trudne zadanie dla osób nieznających wcześniej Pomorza Nadwiślańskiego. Kaszubi mówiący własnym językiem i Kociewiacy mający własny dialekt, z którymi kontaktowały się łączniczki z innych obszarów Polski, bez trudu orientowali się, że mają do czynienia z osobami przybyłymi z innych regionów Polski. „Inka” radziła sobie z tymi problemami, na rozkaz przełożonych docierała zawsze do wskazanych miejsc i ludzi.
Aresztowano ją w lipcu `1946 roku. Mimo brutalnego śledztwa, nie wydała swoich współtowarzyszy walki. Wyrokiem Wojskowego Sądu Rejonowego w Gdańsku z dnia 3 sierpnia 1946 r. została skazana na dwukrotną karę śmierci. Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski.
W pamięci pozostaną Nam słowa Inki kierowane do Babci Anieli, które przekazała krewnym w grypsie, oczekując w celi na wykonanie wyroku.
„Jest mi smutno, że muszę umierać. Powiedzcie mojej Babci, że zachowałam się jak trzeba.”
Wyrok na niespełna osiemnastoletniej „Ince” wykonano 28 sierpnia 1946 roku.
Tekst: IAR/IPN, Fot. IPN